Sąd Okręgowy we Wrocławiu prawomocnie skazał w środę byłego senatora Platformy Obywatelskiej Józefa Piniora na 1,5-roku więzienia za korupcję. Wyrok ten jest szeroko komentowany, bo dotyczy przecież legendy "Solidarności".
"Ten wyrok powinien być memento dla polityków i mediów"
"Grubo. Sztandar Solidarności znów w błocie" – skomentował sprawę dyrektor Wojskowego Biura Historycznego dr hab. Sławomir Cenckiewicz.
"Józef Pinior idzie do więzienia. Dobra wiadomość dla polskiej praworządności. Czerska do samego końca stała po stronie łapówkarza" – stwierdził dziennikarz wPolityce.pl Wojciech Biedroń.
– Józef Pinior lawirował między Lewicą a Platformą. To kolejny człowiek z kręgów opozycyjnych, który ma takie problemy. Jest pewien żal, bo był on działaczem Solidarności, był prześladowany i już "siedział" – przyznał na antenie TVP Info redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.
"Wyrok na b. senatora PO powinien być memento dla polityków i mediów, którzy zgodnie z zapotrzebowaniem politycznym, w tym wypadku uniewinniali, a jednocześnie oczerniali organy ścigania: policję, służby, prokuraturę. Czy ktoś przeprosi?" – zapytał na Twitterze poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartłomiej Wróblewski.
"Część osób, w tym sam Józef Pinior, uważa że wyrok więzienia to zemsta PiS. Warto jednak wiedzieć, że polityk brał łapówki za czasów rządów PO. Wtedy polityka zaczęły podsłuchiwać służby. Materiał dowodowy powstał zanim PiS doszło do władzy. Nie budzi zresztą żadnych wątpliwości" – zwrócił uwagę dziennikarz "Super Expressu" Marcin Torz. "Przypomnę, że w tej sprawie, tak samo jak sprawie Giertych sąd odmówił aresztu. Także tak" – wskazał dziennikarz "Do Rzeczy" Cezary Gmyz.
Czytaj też:
Pinior skazany na 1,5 roku więzienia: To będzie dla mnie fascynujące doświadczenie
Sprawa Piniora
Przypomnijmy, że Józef Pinior i jego asystent zostali oskarżeni o przyjęcie łapówki w kwocie co najmniej 40 tys. zł. W zamian za te pieniądze mieli załatwić w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie korzystne rozstrzygnięcia sprawy dolnośląskiego biznesmena Tomasza G. Łapówkę mieli im wręczyć również dwaj inni biznesmeni, którym zależało na budowie kopalni kruszywa.
Polityk od początku nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. – Nie przyjąłem żadnych pieniędzy. A jestem już w polityce ponad 40 lat. Nigdy nie wyobrażałem sobie takiej sytuacji, że mogę przyjąć łapówkę (...) To są rzeczy, które mnie po prostu brzydzą – zapewniał w jednym z wywiadów.
Pieniądze były m.in. wpłacane bezpośrednio na konto Piniora oraz przesyłane pocztą. Innym dowodem w sprawie były nagrania z podsłuchanych rozmów, podczas których oskarżeni domagają się wpłat i przelewów. Oskarżeni twierdzili, że były to pożyczki, a nie łapówki. Natomiast Pinior podkreślał, że jego interwencje w urzędach nie były uzależnione od tych korzyści majątkowych. Dziś Sąd Okręgowy ocenił, że podsłuchane rozmowy między senatorem i jego asystentem, są wiarygodnym dowodem.