Ostatnio to pojęcie zalęgło mi się w głowie z powodu utknięcia w Kanale Sueskim kontenerowca z Tajwanu, który jakimś sposobem wlazł na mieliznę, stanął w poprzek najważniejszej chyba drogi wodnej świata i zatarasował przeprawę wszystkim innym statkom. Teraz ponad 10% światowego handlu jest zagrożone, bo przechodziło przez to wąskie gardło globalnego transportu.
Spiskowe teorie
Mnożą się więc historie spiskowe. Z satelit wynika, że statek swoim kursem, zanim osiadł na mieliźnie, wyrysował na mapie karnego kut.sa i półdupek, po czym obrał fatalny kurs na Kanał. Bardziej poważne teorie snują się o tym, że to próba generalna przed totalnym zerwaniem światowego łańcucha dostaw. Tylko przez kogo dokonana? Przez Tajwańczyków?
Przypominają się wykłady doktora Jacka Bartosiaka, który z mapą w ręce opisywał kiedyś przepływy światowego handlu, czyli jak krąży towar po globie, kto na tym korzysta i kto tego pilnuje. Geopolityk pokazywał węzłowe punkty takich przepływów, od drożności których zależy globalistyczny ład polityczno-gospodarczy. Było na globusie kilka takich miejsc, z Kanałem Sueskim włącznie. Drugim punktem zapalnym światowego globalizmu jest cieśnina Ormuz, przez którą idzie światowy transport ropy, a która politycznie i militarnie wisi na niestabilnym włosku irańskim.
Zatkany Suez
Dziś zatkał się Suez. Można zobaczyć jak gromadzi się na morzu Śródziemnym i Czerwonym cała kolejka statków, które nie mogą przejść. Łańcuch dostaw został tu przerwany z niewiadomymi jeszcze skutkami. Miejmy nadzieję, że tylko spóźnią się wielkanocne gadżety z Chin, ale to nic pewnego.
Dziś światowa gospodarka wisi na operatorze małej koparki, który próbuje odkopać dziób statku wbity w piaski mielizny. To znaczący obraz stanu światowego globalizmu. Ten, mimo że ogarnął cały już świat zależy jak widać od kilku „śrubek Jezusa” rozrzuconych po świecie. Globalizm jest jak organizm jednokomórkowy. Jak jest zdrowy to od razu cały, jak tylko coś nie zagra – cały jest chory. Warto o tym pamiętać rozważając jego zalety i, jak widać, coraz liczniejsze wady.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.