Na pierwszy ogień idą te największe, dorodne, ciemnowiśniowe. Potem trochę mniejsze. Na koniec zostają najmniejsze, nieładne, niektóre nawet nadgryzione przez szpaki, ale to nic. Pójdą wszystkie.
Tak to jest – jak zaczynasz jeść czereśnie, nie możesz skończyć. Tylko liczba pestek może uświadomić ci prawdziwe rozmiary konsumpcji. Te cudowne owoce, których nie da się zamrozić, a przetworzyć da się tylko w ograniczonym stopniu (może kompot, ale kto teraz jada kompoty?).
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.