W głównych budynkach Komisji Europejskiej w Brukseli – Berlaymont i Charlemagne – jest teraz wyjątkowo pusto i cicho. Tam, gdzie kiedyś widać było tłumy urzędników, teraz nie ma nikogo. Korytarzami przemykają pojedyncze osoby. Takie są skutki pandemii i przejścia większości ludzi na pracę zdalną.
Nieliczne miejsca towarzyskich spotkań w europejskiej dzielnicy Brukseli też nie mają się najlepiej. Zwykle tętniący życiem i pełen pracowników KE pub Kitty O’Shea’s przy Boulevard Charlemagne, dokładnie naprzeciwko budynku Berlaymont, stoi pustawy. Wiele lokali w okolicy nie wytrzymało covidowego reżimu. A może być jeszcze gorzej, jeśli histeria wokół wariantu wirusa nazwanego Omikron się utrzyma. Komisarze jednak pracują normalnie – wszak machina biurokratyczno-polityczna musi działać.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.