Dokładnie cztery lata temu pochodzący z Argentyny kardynał Jorge Mario Bergoglio został wybrany na Stolicę Piotrową. O pontyfikacie Franciszka mówił w wywiadzie dla serwisu Tvp.Info redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy". Paweł Lisicki przyznał, że jest po stronie krytyków obecnego papieża. – Po czterech latach można jasno zobaczyć, że chaos, do którego doprowadził Kościół, stopień jego wewnętrzne rozbicie i podziału, nie da się porównać z niczym – ocenił Lisicki. W jego ocenie, Franciszek zerwał z tym, co przez lata głosili jego poprzednicy Jan Paweł II i Benedykt XVI.
– Jest to pontyfikat zbliżenia z globalną lewicą, bardzo dziwnych wypowiedzi, w których w jednym szeregu pojawiają się chrześcijanie i komuniści, a komunizm jawi się jako forma chrześcijaństwa. Jest też wycofanie się z obrony chrześcijaństwa i Zachodu przed napływem emigrantów chrześcijańskich – przekonywał redaktor naczelny "Do Rzeczy".
Ma kilka aspektów. Przede wszystkim jest to zwrot właśnie zwrot ku lewicy. Wiele wypowiedzi papieża de facto zrównuje chrześcijan i komunistów. Kiedy to papież potrafił powiedzieć, że komuniści reprezentują chrześcijańskie podejście, a elementy związane z przemocą są tylko na marginesie. To jest też sprawa poparcia tych, którzy reprezentują teologię wyzwolenia. Tych samych teologów, którzy byli potępieni w latach 80. za czasów pontyfikatu Jana Pawła II. To przypadek Leonarda Boffa czy Gustawo Gutierreza. Ci teolodzy ze względu na związki z marksizmem byli z Kościoła albo wykluczenia, albo odebrano im prawo nauczania. Teraz wrócili na salony i są przez papieża przyjmowani. Wszystko wskazuje, że Boff i jego tezy znalazły się w encyklice „Laudato si”. Nie jest też przypadkiem, że Gianni Vattimo, włoski lewicowy filozof intelektualista, uznał Franciszka za guru światowej lewicy. Przypominam też o zainteresowaniu papieża sprawami ekologii i równości. To są typowe hasła lewicy.
Publicysta przypomniał o nawoływaniu papieża do przyjmowania muzułmańskich emigrantów i stwierdził, że Franciszek "głosi teorię, wg której miedzy dżihadem a chrześcijańskim posłaniem, mówiącym o nawróceniu praktycznie nie ma żadnej różnicy". – Przywołuje tu ostatni rozdział Ewangelii św. Mateusza, w którym pan Jezus mówi „idźcie i nauczajcie wszystkie narody”. Z perspektywy papieża nauczanie wszystkich narodów jawi się jako forma dżihadu, to przedziwna formuła – wskazał. Lisicki zwrócił także uwagę na sprawę w związku którą od miesięcy nie cichną kontrowersje - adhortację „Amoris laetitia". – Papież wskutek bardzo niejasnych sformułowań zaprzeczył tradycyjnej doktrynie, która mówi, że rozwodnicy pozostający w nowych związkach mają prawa do komunii świętej. W tym dokumencie mamy sformułowania, które możemy interpretować odwrotnie i część episkopatu tak właśnie robi. I powstaje przedziwna sytuacja, w efekcie której moralna doktryna Kościoła w Niemczech jest zupełnie inna niż w Polsce – tłumaczył.
Odnosząc się do argumentu, że swoją otwartą i miłosierną postawą papież Franciszek przyciąga do Kościoła wiernych, Lisicki przywołał statystyki opublikowane przez „Osservatore Romano” z których wynika, że rocznie od 2 do 2.5 tys. osób konsekrowanych opuszcza Kościół i liczba ta systematycznie rośnie. Redaktor naczelny "Do Rzeczy" wskazał także na malejącą liczbę katolików w Brazylii, a także dostrzegalne pustki na Placu Świętego Piotra podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański.
Pytany o pozytywny odbiór Franciszka wśród młodych, Lisicki odpowiedział: "Żyjemy w epoce, w której mamy do czynienia z wielkimi przekroczeniami, a papież trafia do młodych ludzi na zasadzie celebryty. Tak zdobywa ich sympatie. Odnosi więc sukcesy na miarę gwiazdy rocka. A nie o to chodzi".