Centrum Doniecka, lipiec 2015 r. Ekipa telewizyjna propagandowej stacji Opłot TV przyjeżdża do zniszczonego ukraińskimi bombami hipermarketu. Jak z podziwem zauważa reporter, jeszcze przed mediami na miejscu zdarzenia pojawił się sam lider Donieckiej Republiki Ludowej. Aleksandr Zacharczenko, jak zwykle, wychodzi do „zwykłych ludzi” w mundurze polowym prostego szeregowca i w tielniaszce, tym razem o kulach, po ranie odniesionej na froncie. Obiecuje, że szkody zostaną naprawione, a sprawcy ukarani.
Lider separatystów odwiedza zbombardowane domy, szpitale, szkoły, wraz z mieszkańcami pomstuje na Ukraińców. Przekaz jest jasny: źli banderowcy napadają na dobrych, biednych, pokojowo nastawionych obywateli Donieckiej Republiki Ludowej, których jedyny grzech polega na tym, że chcą żyć po swojemu.
Telewizja Rossija 24 zrealizowała film dokumentalny o liderze DRL pod znamiennym tytułem „Batia” („Ojczulek”). Tak na Zacharczenkę mówią ponoć zarówno bojownicy separatystycznych oddziałów, jak i „zwykli mieszkańcy” Donbasu. – Dla nas jest jak ojciec: przyjdzie, poradzi, pomoże, nauczy – mówi rosyjskim dziennikarzom Iwan Kondratow, dowódca gwardii republikańskiej DRL, który służbę u separatystów zaczynał pod komendą Zacharczenki, zanim ten ostatni z linii frontu przeszedł do gabinetu polityka. – To nasz „Batia” zebrał wszystkie oddziały w jedną całość, stworzył tak naprawdę naszą armię. Do tego był zawsze bardzo odważny. Zagrzewał do walki, biegał, skakał pod gradem pocisków. Gdyby nie jego postawa, dawno byśmy przegrali tę wojnę – dodaje z uznaniem. W Internecie można znaleźć nagranie, które pokazuje, że „wódz ze stali” to nie tylko propaganda. Walki uliczne w Oblegorsku, podczas zamykania wojsk ukraińskich w okrążeniu. Zacharczenko mówi do kamery, a tymczasem za jego plecami słychać świst snajperskiej kuli. Bojownicy z otoczenia „wodza” chowają się przed ostrzałem. Zacharczence nie drgnął na twarzy ani jeden mięsień.
Nie wydaje się jednak, by to Rosjanie kreowali Zacharczenkę na „donieckiego Stalina”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.