Aktywistka Strajku Kobiet tłumaczy na łamach "Wyborczej", że pomoc uchodźcom przybywających z Ukrainy opiera się przede wszystkim na wolontariuszach i pracy samorządów, a nie na działaniach rządu.
– Ani samorządy lokalne, ani NGO-sy, które pracują za rząd na miejscu, zastępując ministrów i bezczelnych wojewodów fotografujących się z zebranymi przez nas darami, nie są w stanie zbudować krajowej sieci relokacji ludzi po całym kraju. To zadanie dla władz centralny – tłumaczy Lempart, atakując działania rządu.
Polski rząd jak Putin?
W wywiadzie działaczka skarży się także na ogromne wydatki organizacji pozarządowych (w tym Strajku Kobiet) i samorządów, które organizują pomoc uciekinierom z Ukrainy.
– Organizacjom, firmom i samorządom grozi, że przynajmniej część z nich nie przetrwa tego kryzysu – tłumaczy Lempart.
– Co jest, nie ukrywajmy, stanem gorąco pożądanym przez rząd, w tym tempie za rok będzie miał z głowy zarówno samorząd terytorialny, jak i organizacje pozarządowe. Jak Putin – dodaje działaczka.
Wsparcie UE nie dla polskiego rządu
Podobnie jak europoseł Janina Ochojska, Lempart na łamach gazety poparła też pomysł, aby wsparcie z Unii Europejskiej (na rzecz pomocy uchodźcom), kierowane było wprost do organizacji pozarządowych i samorządów, a nie do polskiego rządu.
– Organizacje społeczne skupione w Porozumieniu dla Praworządności rozważają wystąpienie do Komisji Europejskiej z apelem, by ewentualną pomoc kryzysową dla Polski kierować bezpośrednio do samorządów (miast i gmin) i NGO-sów, nie do budżetu centralnego – podkreśliła działaczka.
– Robimy to nie tylko z oczywistej przyczyny, że PiS te pieniądze ukradnie przez znajomych instruktorów narciarskich i handlarzy bronią, ale dlatego, że bez tych środków padnie większość działań realizowanych przez samorządy i organizacje pozarządowe – dodała.
Czytaj też:
Ziobro wzywa PE do nałożenia sankcji. "Zbrodnie trzeba zwalczać"