• Agnieszka NiewińskaAutor:Agnieszka Niewińska

Spalony Wiplera

Dodano: 
Przemysław Wipler
Przemysław Wipler Źródło:PAP / Marcin Obara
Przemysław Wipler w pierwszej politycznej lidze zagrał krótko. Nadzieja prawicy kończy karierę po oskarżeniach, że zdefraudował pieniądze fundacji, którą kierował.

Weekend w spa w Jastarni za 2,8 tys. zł, ciuchy z ekskluzywnych sklepów warte 6,7 tys. zł, blisko 4,5 tys. zł na sushi, a 3,5 tys. wydane na wino w pobliskim sklepie, 2,8 tys. zł na iPhone’a i 8 tys. zł na przejazdy taksówkami w stolicy. To według „Faktu” wydatki Przemysława
Wiplera, byłego posła, a do niedawna wiceprzewodniczącego partii Wolność. Tuż przed świętami tabloid oskarżył polityka o zdefraudowanie pieniędzy fundacji Wolność i Nadzieja, której był prezesem. Za wyliczone przez gazetę zakupy Wipler miał płacić kartą kredytową fundacji. Sprawę bada prokuratura.

O możliwości popełnienia przez Wiplera przestępstwa śledczych poinformował Łukasz Wróbel, wiceprezes fundacji Wolność i Nadzieja oraz wieloletni współpracownik polityka prawicy. – Coś mnie tknęło i sprawdziłem wyciąg z jego służbowej karty kredytowej. To, co tam
zobaczyłem, mną wstrząsnęło. Można było zamieść to pod dywan albo poinformować o tym prokuraturę. Nie mogłem milczeć – mówi „Do Rzeczy” Wróbel. Zeznania w prokuraturze już złożył.

Przemysław Wipler twierdzi, że z pieniędzy fundacji rozliczył się jeszcze przed publikacjami tabloidu, korzystał z nich wyłącznie w celach związanych z jej działalnością, a sprawozdania finansowe fundacji za lata 2014 i 2015 Wróbel podpisał bez zastrzeżeń. – Czuję się winny, bo wcześniej nie sprawdzałem sprawozdań finansowych. Podpisywałem je, bo miałem do Przemka zaufanie. Jestem gotów ponieść tego konsekwencje – odpowiada Łukasz Wróbel.

Artykuł został opublikowany w 17-18/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także