Weekend w spa w Jastarni za 2,8 tys. zł, ciuchy z ekskluzywnych sklepów warte 6,7 tys. zł, blisko 4,5 tys. zł na sushi, a 3,5 tys. wydane na wino w pobliskim sklepie, 2,8 tys. zł na iPhone’a i 8 tys. zł na przejazdy taksówkami w stolicy. To według „Faktu” wydatki Przemysława
Wiplera, byłego posła, a do niedawna wiceprzewodniczącego partii Wolność. Tuż przed świętami tabloid oskarżył polityka o zdefraudowanie pieniędzy fundacji Wolność i Nadzieja, której był prezesem. Za wyliczone przez gazetę zakupy Wipler miał płacić kartą kredytową fundacji. Sprawę bada prokuratura.
O możliwości popełnienia przez Wiplera przestępstwa śledczych poinformował Łukasz Wróbel, wiceprezes fundacji Wolność i Nadzieja oraz wieloletni współpracownik polityka prawicy. – Coś mnie tknęło i sprawdziłem wyciąg z jego służbowej karty kredytowej. To, co tam
zobaczyłem, mną wstrząsnęło. Można było zamieść to pod dywan albo poinformować o tym prokuraturę. Nie mogłem milczeć – mówi „Do Rzeczy” Wróbel. Zeznania w prokuraturze już złożył.
Przemysław Wipler twierdzi, że z pieniędzy fundacji rozliczył się jeszcze przed publikacjami tabloidu, korzystał z nich wyłącznie w celach związanych z jej działalnością, a sprawozdania finansowe fundacji za lata 2014 i 2015 Wróbel podpisał bez zastrzeżeń. – Czuję się winny, bo wcześniej nie sprawdzałem sprawozdań finansowych. Podpisywałem je, bo miałem do Przemka zaufanie. Jestem gotów ponieść tego konsekwencje – odpowiada Łukasz Wróbel.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.