Kalifornię ogarnęło kilka wielkich pożarów. Oprócz rannych, są też ofiary śmiertelne. Oprócz walki z żywiołem, mieszkańcy musieli również zmierzyć się z błędnymi informacjami. To mogło doprowadzić do tragedii. Pożar wybuchł początkowo w dzielnicy Los AngelesPacific Palisades. Ogień przemieszczał się w błyskawicznym tempie, niszcząc budynki mieszkalne.
Do rozprzestrzeniania ognia przyczynił się silny wiatr, który nawiedził region, a także niska wilgotność powietrza. Według prognoz pogody, podmuchy mogą osiągać prędkość od około 90 km/h aż do 160 km/godz. w kilku częściach południowej Kalifornii.
Cejrowski: Znamy to z Europy
– Między pożarem a działalnością służb nie ma żadnego związku, za to jest kolosalny między pożarem a brakiem działalności służb. To nie jest największa katastrofa w historii Kalifornii ani największy pożar, jeśli patrzeć szerzej, a nie z sekundnikiem w ręku (...). Ta katastrofa rozciągnięta w czasie na ostatnie 30 lat nie jest największa. Tam się tego typu katastrofa dzieje w permanencji od 30 lat. I powodem jest zielony ład, nie zmiany klimatu. Otóż Kalifornia była pierwszym krajem na kuli ziemskiej, który zaczął wprowadzać zielony ład, te koncepcje, że rozwalamy tamy, które zbierają wodę na rzekach płynących z północy. Kalifornia jest długa, na północy robi się zimno, są duże opady i jak tam pada to można poprowadzić wodę korytami rzek lub wykopanymi kanałami od jednej rzeki do drugiej i można wodę z góry, gdzie jest jej za dużo, te masy były kierowane na południe, zasilały pola i zbiorniki przeciwpożarowe, które były jednocześnie retencyjnymi. Ale im dalej na południe, tym bardziej klimat przypominający śródziemnomorski. To znamy z Europy. Pożary w Grecji, w Hiszpanii. Są momenty, kiedy jest straszliwie sucho i kiedy straszliwie pada. (...) 30 lat temu, jak zaczęli zielony ład wprowadzać, to co zrobili? No na przykład nie oczyszczali lasów z opadającej, suchej ściółki. Jeżeli w pobliżu takiego lasu, a dookoła postawiliśmy domy, to jak na terenach zalewowych, to musimy dbać, żeby nie spłonęło. W przypadku Kalifornii stawiano domy na klifie nadmorskim – wyjaśnia Wojciech Cejrowski.
– Cała ta historia to jest wypisz wymaluj nasze doświadczenie z czasów PRL i komuny. Czyli niedziałające zbiorniki, zarządy są utworzone z ludzi dobieranych pod kątem politycznym. W komunie to się nazywało nomenklatura, a tutaj trzeba być kolorowym – stwierdził redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".
Zwiastun 108. odc. programu "Antysystem". Całość dostępna dla Subskrybentów.