Pan „Ucha prezesa” nie oglądał, ale Polska tym żyje. Lewica szuka w tym serialu demaskacji „Kaczora dyktatora”, a PiS dostrzega ocieplenie wizerunku Kaczyńskiego. Czy nie ma pan wrażenia, że jesteśmy jako naród tak podzieleni politycznie, iż nie umiemy się śmiać ponad tymi podziałami?
Kabaret jest po to, żeby szydzić, to naturalne. Natomiast ja tego nie oglądam, bo mnie to nudzi. Nudzą mnie te miny, przebieranki, to są głupoty jakieś. Pod Egidą występowali rozumni ludzie, wybitni artyści: Dałkowska, Rudzki, Fronczewski, Kaczmarski… Robiliśmy kabaret dla inteligencji: czasem jakieś mocniejsze słowo, ale w konkretnym,uzasadnionym kontekście. To był rodzaj inteligentnej rozmowy z widownią. Współczesny kabaret to styl Benny’ego Hilla czy Jasia Fasoli. Nie cenię tego gatunku, mnie to drażni. Nie mam nic przeciwko temu, że ktoś robi satyrę na PiS, niech mu będzie, przecież nie jestem zwolennikiem cenzury, tylko proszę ode mnie nie wymagać, bym to komentował, bo mam ważniejsze sprawy na głowie, np. kot właśnie wywalił doniczkę, łobuziak. (...)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.