Płaczek: Hasło "pandemio trwaj" samo pojawia się w głowie
  • Paweł ZdziarskiAutor:Paweł Zdziarski

Płaczek: Hasło "pandemio trwaj" samo pojawia się w głowie

Dodano: 
Grzegorz Płaczek
Grzegorz Płaczek Źródło: Facebook
– Pozwoliliśmy na to, aby od 1989 r. Polska stworzyła takie uregulowania prawne, które dają niemal nietykalność rządzącym. Dziś nie chodzi o wskazanie winnego – wszyscy wiemy, kto nim jest – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Grzegorz Płaczek, prezes Fundacji Nowe Spektrum.

DoRzeczy.pl: NIK przeprowadził kontrolę kilku szpitali w zakresie dysponowania tzw. dodatkami covidowymi. Wykazano szereg poważnych nieprawidłowości. Czy to dla Pana zaskoczenie?

Grzegorz Płaczek: Jak łatwo się domyśleć, niewiele rzeczy w obecnej sytuacji może mnie zaskoczyć. Od długich miesięcy patrzę na to, jak obecny rząd rozdaje ciężko zarobione pieniądze Polaków na lewo i prawo. Chciałbym, aby każdy Polak zarabiał godziwe pieniądze, ale przypadki, gdy lekarze otrzymują 42 tys. zł samych tylko dodatków covidowych są dla mnie amoralne.

Minister zdrowia wytworzył stan prawny, gdzie lekarze mogli otrzymać dodatkowe wynagrodzenie tylko za to, że pisemnie oświadczyli, że przebywali w pobliżu zakażonej osoby w pracy przez 20 minut miesięcznie. Czy to nie brzmi jak absurd? Niewiele osób nie skorzystałoby z takiej możliwości. Hasło „pandemio trwaj” samo pojawia się w głowie. Ilość nieprawidłowości, na które wskazuje Najwyższa Izba Kontroli jest tak długa, że moglibyśmy napisać książkę.

Z kontroli wynika np., że w jednej z placówek wypłacono osiemnastu osobom dodatki 15 tys. zł za jedynie 30 minut pracy w skali miesiąca. Kto Pańskim zdaniem jest za to odpowiedzialny?

Minister Zdrowia. Odpowiedź jest oczywista. Niestety media głównego nurtu nie podchwycą tematu, bo to ci sami dziennikarze w 2020 roku rozpoczęli programowanie Polaków. System nie pozwoli na plucie do własnego gniazda - odważne artykuły zwyczajnie nie mogą się pojawić. Co więcej, prawo niemal nie pozwala na rozliczenie ministra, a to idealny układ dla rządzących naszym krajem.

Pozwoliliśmy na to, aby od 1989 r. Polska stworzyła takie uregulowania prawne, które dają niemal nietykalność rządzącym. Dziś nie chodzi o wskazanie winnego – wszyscy wiemy kto nim jest. Wyzwaniem jest raczej zbadanie, czy postawienie tej osoby przed sądem jest w ogóle realnie możliwe. Rozdawanie 15 tys. zł za 30 min pracy jest absurdem i w mojej ocenie nieprawidłowym gospodarowaniem budżetem Polski. Przed nami bardzo wiele pracy – systemu nie da się zmienić w ciągu jednego dnia. Niestety.

Nie jest tajemnicą, że prezes NIK Marian Banaś ma skomplikowaną relację z politykami partii rządzącej. Kontrola, o której rozmawiamy, to Pańskim zdaniem przepychanka pomiędzy nieprzychylnymi sobie obozami, czy może stanowi ona przełom w rozliczeniu nieprawidłowości?

Robię co mogę, aby od marca 2020 r. wspierać osoby, które próbują rozliczać tych, którzy bezpardonowo rozkradali Polskę. Jest tyle afer i absurdów, że włosy na głowie stają. Polacy muszą się obudzić. Jeśli nie będziemy wspierać prób rozliczenia polityków, którzy działają na szkodę naszego kraju - możemy wszyscy pakować walizki. Kwestia relacji prezesa Marian Banasia ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Liczy się Polska. Rozliczenie nieprawidłowości będzie bardzo trudne, ale to od nas zależy, czy się uda. Patrząc na polityków oraz aktywistów musimy z rozmysłem wyławiać perełki i propolskie postawy. Na szczęście nie każdy zgadza się z tym, jak działa system.

Czy Pańskim zdaniem jest to wierzchołek góry lodowej i niedługo usłyszymy o kolejnych takich przypadkach?

Naprawdę nie wiem, czy musimy słyszeć o kolejnych aferach. Te, które już znamy są niewystarczające? Myślę, że w cieniu afer dzieją się takie interesy, że każdy podatnik by zapłakał. Moim zdaniem chodzi obecnie o zmiany w prawie i znalezienie sposobu na to, jak ukarać tych, którzy rozkradli i nadal rozkradają nam kraj.

16 maja w Polsce oficjalnie skończy się stan epidemii. Co to faktycznie dla nas oznacza?

Ogromne zagrożenie! Minister zdrowia nadal utrzymuje stan zagrożenia epidemicznego w Polsce. A to oznacza jedno - w ciągu jednego dnia możemy wrócić do maseczek, nauki zdalnej i kwarantann. Musimy być tego świadomi. Ci, którzy cieszą się z poluzowania obostrzeń mogą się przeliczyć. Potężne korporacje tak łatwo nie odpuszczą, a większość certyfikatów szczepień… straci swoją ważność. Pytanie – jak zachowają się Polacy?

Czy obawia się Pan powrotu obostrzeń covidowych jesienią?

To zależy od tego, co będzie przynosić największe korzyści. I nie chodzi tutaj tylko o korzyści zdrowotne niestety. Setki tysięcy nadmiarowych zgonów nie wywołały refleksji rządzących, więc pozostaje chłodna kalkulacja. W Austrii wciąż musimy sięgać po maseczki, a w Chinach bici są ludzie, którzy sprzeciwiają się kwarantannom. Pfizer oraz Moderna osiągają zysk 1000 USD na sekundę. Polityka zdrowotna połączona jest z ogromnymi interesami – czy nam się to podoba, czy nie. To wszystko pokazuje, jak mało do powiedzenia mają rządzący, a jak wiele nacisków musi iść „z góry”. Problem jesiennych obostrzeń nie jest kluczową kwestią. Najważniejsze jest to, czy my - jako naród, potrafimy sprzeciwić się naciskom korporacji i przebić do świadomości Polaków. Przed nami bardzo trudna walka. Ale wierzę, że warto spróbować. Chodzi o nas - Polaków.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także