Gra w rosyjską ruletkę
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Gra w rosyjską ruletkę

Dodano: 
Prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w Kijowie
Prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w Kijowie Źródło: Jakub Szymczuk / KPRP
Polska wobec wojny na Ukrainie II Polakom nie zależy na zakończeniu wojny, tylko na pokonaniu czy wręcz zniszczeniu Rosji. Problem w tym, że oprócz nas i Ukraińców nikomu nie zależy na realizacji takiego scenariusza – ani prawicy (Trump, Orbán, Le Pen), ani liberałom i lewicy (Biden czy Scholz). Przeciągająca się wojna to niebezpieczna gra, nad którą możemy wkrótce stracić kontrolę.
Polacy nie są w stanie zaakceptować, że nasi sojusznicy wolą realizować interesy własnych państw, zamiast zajmować się polskimi marzeniami o zniszczeniu Rosji. Tragedia w Przewodowie, gdzie zabłąkana rakieta pozbawiła życia dwóch polskich obywateli, uzmysławia nam, że wojna nie jest geopolityczną zabawą, w której można wszystko racjonalnie wyliczyć, tylko nieprzewidywalną nawałą, która w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli. Tak naprawdę kwestia dotyczy tego, na ile, i czy w ogóle, przeciągający się konflikt jest w interesie Polski. W kontekście działań wojennych, które zaczęły przekraczać polską granicę, jest to pytanie o pierwszorzędnym znaczeniu.

Ryzykowna droga

W polskich marzeniach, o których można poczytać każdego dnia w mediach, Rosja znajduje się na skraju upadku i już niedługo zostanie zdruzgotana. Putin – jak co chwila informują portale – jest śmiertelnie chory, na Kremlu rządzi jego sobowtór, a sama Rosja lada dzień rozpadnie się na małe państewka. Z niedawnych badań SW Research dla rp.pl wynika, że tylko 20 proc. Polaków jest za tym, by Ukraina jak najszybciej rozpoczęła negocjacje pokojowe, natomiast aż 60 proc. uznaje, że takie rozmowy można podjąć dopiero po wycofaniu się rosyjskich żołnierzy z okupowanych terenów. Kontynuacja konfliktu w tej zero-jedynkowej logice leży, być może, w interesie Kijowa, lecz nie Warszawy. Polacy tak naprawdę nie chcą stabilizacji sytuacji i zakończenia wojny, tylko upadku Moskwy. Stąd biorą się marzenia części prawicy o budowie wielonarodowej Rzeczypospolitej, federacji polsko-ukraińskiej albo chociaż Międzymorza, jak również cała ta – fatalna – moda na geopolitykę, która traktuje państwa niczym pionki na mapach, a narody – jako bierne masy, ludzki kapitał do budowy imperiów.

Cały artykuł dostępny jest w 47/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także