"Prawo zwycięża emocje". Aktywistka aborcyjna skazana

"Prawo zwycięża emocje". Aktywistka aborcyjna skazana

Dodano: 
Aktywista aborcyjna Justyna Wydrzyńska w sądzie
Aktywista aborcyjna Justyna Wydrzyńska w sądzie Źródło: PAP / Paweł Supernak
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga Południe skazał Justynę Wydrzyńską, aktywistkę Aborcyjnego Dream Teamu, za pomocnictwo w aborcji.

Justynie Wydrzyńskiej postawiono zarzuty "pomocy w aborcji" i "posiadania leków bez zezwolenia w celu wprowadzenia ich do obrotu". We wtorek zapadł wyrok. "Winna: udzielenia pomocy Annie, przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu, art. 152 par. 2 KK. Uniewinniona za posiadanie leków z zamiarem wprowadzenia do obrotu. Osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30h/msc. Uzasadnienie wyroku będzie utajnione" – przekazały w mediach społecznościowych aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu.

Z wyroku skazującego zadowolony jest Instytut Ordo Iuris, który brał udział w postępowaniu jako strona społeczna. Magdalena Majkowska reprezentująca podczas procesu Ordo Iuris napisała: "Wniosłam o karę 11 miesięcy pozbawienia wolności za pierwszy czyn i karę 2 miesięcy pozbawienia wolności za drugi czyn oraz wymierzenie kary łącznej w wysokości roku pobawienia wolności z warunkowym ZAWIESZENIEM jej wykonania. Dodatkowo wniosłam o grzywnę i dozór".

twitter

Z kolei prokuratura wnioskowała o ukaranie Wydrzyńskiej ograniczeniem wolności w postaci wykonywania kontrolowanych prac społecznych przez 10 miesięcy, w wymiarze 25 godzin miesięcznie oraz wpłatą 10 tys. zł nawiązki na rzecz funduszu pomocy penitencjarnej i obarczenie kosztami postępowania.

Aborcyjne pomocnictwo

Proces rozpoczął się 8 kwietnia. Dotyczy wydarzeń z 2020 r. Działaczka Aborcyjnego Dream Teamu (ADT) była oskarżona o pomoc przy dokonaniu aborcji. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła postępowanie w odpowiedzi na zawiadomienie złożone przez ojca dziecka (według relacji mediów lewicowo-liberalnych stosował wobec żony przemoc), które miało zostać uśmiercone. Matka, Anna, chciała dokonać aborcji w zagranicznej klinice wbrew woli ojca. Mężczyzna nie zgadzał się na zabicie wspólnego dziecka. Miał zapowiadać, że jeśli kobieta przekroczy granicę z ich pierwszym synem, to zgłosi porwanie na policję. Ciężarna zwróciła się o tabletki do Aborcji Bez Granic.

Ze względu na pandemiczne opóźnienia nie dotarły. Wtedy pigułki poronne przekazała Annie pocztą Justyna Wydrzyńska. Ojciec dziecka, dowiedziawszy się o przesyłce, postanowił wezwać policję, z którą czekał na powrót żony z kopertą. I tak w konsekwencji W. zasiadła na ławie oskarżonych. Sama ciężarna nie złamała prawa, a w całej sprawie była świadkiem. Aktywistka tłumaczyła w jednym z wywiadów, że "musiała pomóc, bo zna przemoc".

Czytaj też:
Protestowali w kościele, przerwano mszę. Sąd uniewinnił 32 osoby

Źródło: X / DoRzeczy.pl
Czytaj także