Od ośmiu lat przeżywamy prawie codziennie koniec świata. Oczywiście nie wszyscy, tylko ci z nas, którzy obcują z lewicowo-liberalnymi mediami. Fenomen ten stanowi oryginalny polski wkład w dzieje demokracji: trudno wskazać inny kraj, w którym potężna formacja polityczna, jedna z dwóch najważniejszych w kraju, po przegranych wyborach po prostu wyparła tę przegraną z głowy i stanowczo odmówiła jakiejkolwiek analizy przyczyn swej klęski, wyciągania z niej jakichkolwiek wniosków czy bodaj rozważenia działań mogących służyć odzyskaniu utraconego poparcia. Zamiast tego całą strategię oparła na przekonaniu, że już, za chwilę, rządy ich przeciwników doprowadzą do katastrofy. A wtedy głupie społeczeństwo gorzko pożałuje, że zagłosowało tak, jak zagłosowało, i wróci z płaczem, na kolanach, błagając, aby odsunięte od władzy elity zechciały do niej wrócić. Aby społeczeństwu uświadomić nieuchronność, z jaką to nastąpi, media opozycji nie ustają w przekonywaniu, że apokalipsa jest blisko. Jej bliskość i nieuchronność są niezmienne, ale ponieważ trwa to już osiem lat, szczegółowe przyczyny apokalipsy się zmieniały, choć żadna nie została odwołana.
AGENCJE RATINGOWE. Tak się składa, że pierwsza z apokalips w porządku alfabetycznym jest zarazem pierwszą chronologicznie. Natychmiast gdy stało się jasne, że władza się zmienia, media związane z poprzednią ekipą (czyli wtedy praktycznie wszystkie, także państwowe) ogłosiły rychłe i nieuchronne bankructwo kraju. Pierwszym jeźdźcem apokalipsy finansowej, uświadamiającym Polakom, że wyjść na ulicę i przegnać „pisowców” trzeba natychmiast, miały być spadające oceny polskiej wiarygodności przez światowe agencje ratingowe. Co prawda, ranking obniżyła w istocie tylko jedna z nich, tylko o jeden szczebel, nie ukrywając, że czyni to nie ze względów ekonomicznych, bo zagrożeń dla stabilności finansowej ze strony nowego rządu nie widzi, ale politycznych, bo ma obawy, czy polski system władzy jest „stabilny”. Inne agencje tych obaw nie podzieliły, wskutek czego i ta pierwsza się z nich wycofała i mimo kilkutygodniowej medialnej kampanii strachu bankructwo państwa wciąż jest przed nami.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.