W obliczu reformy UE, która może wprowadzić groźne dla regionu rozwiązania, warto jednak skupić się na kwestiach, które łączą państwa Grupy Wyszehradzkiej – podkreślili eksperci z Czech, Słowacji, Węgier oraz Polski, przypominając, że to dzięki współpracy Europa Środkowa w ciągu ostatnich dekad rozwijała się najszybciej w całej UE. Nasze narody łączy też stosunek do migracji.
– Grupa Wyszehradzka nie jest obecnie w najlepsze formie, co wynika z faktu, że w najważniejszej kwestii dotyczącej naszego bezpieczeństwa, czyli w sprawie wojny na Ukrainie, nie mamy wspólnego stanowiska. Ta fundamentalna kwestia komplikuje współpracę na najwyższych szczeblach politycznych – stwierdził Vit Dostal, dyrektor wykonawczy Stowarzyszenia Spraw Międzynarodowych (AMO) w Pradze, zauważając, że dla wielu czeskich polityków spotkania w tym formacie nie są już atrakcyjne.
Czesi wkrótce staną na czele V4, ale nie planują likwidować Grupy Wyszehradzkiej
I chociaż część środowisk politycznych w Czechach uważa, że Praga nie powinna dłużej brać udziału w formacie V4, to – jak przewiduje Vit Dostal – czeski rząd nie zamierza jednak likwidować Grupy Wyszehradzkiej i zgodnie z planem od czerwca rozpocznie się czeska prezydencja w tej organizacji.
Według dyrektora Dostala właśnie w czasach, gdy nie zgadzamy się w kwestiach zasadniczych, warto współpracować w ramach Grupy Wyszehradzkiej, która ma tę zaletę, że jest w dużej mierze zdecentralizowana, a więc współpraca odbywa się na poziomie poszczególnych ministerstw. – Kiedy nie istnieje wspólny głos V4 dotyczący kwestii zasadniczych nie musimy organizować tylu szczytów na najwyższym szczeblu czy spotkać z innymi państwami. Możemy skupić się na wspólnych interesach – dodał Vit Dostal.
– Wojna na Ukrainie miała zdecydowanie negatywny wpływ na stosunki w ramach Grupy Wyszehradzkiej – zauważył Jaroslav Kuchyňa z Instytutu CEVRO, czyli prywatnej uczelni, która od 2014 roku koncentruje się na kwestiach bezpieczeństwa, prawa i polityki. – Z punktu widzenia Pragi mamy wrażenie, że oglądamy tzw. czeski film. Nie mamy pojęcia, co się dzieje w Budapeszcie. Nie wiemy, o co może chodzić premierowi węgierskiego rządu – oznajmił Kuchyňa i dodał, że aby współpraca wyszehradzka mogła być kontynuowana byłoby dobrze skupiać się na tych sprawach, co do których Czechy, Słowacja, Polska oraz Węgry mają zgodne stanowisko, jak na przykład kierunki reformy Unii Europejskiej i związane z nią zagrożenia.
– Likwidacja jednomyślności i przejścia na podejmowanie decyzji kwalifikowaną większością głosów byłaby dla Europy Środkowej katastrofą – ostrzegł Jaroslav Kuchyňa, oceniając, że głośne przemówienie niemieckiego kanclerza Olafa Scholza w Pradze było "drugim najgorszym przemówieniem Niemca na terytorium Republiki Czeskiej" (po przemówieniu mianowanego przez Adolfa Hitlera protektorem Czech i Moraw Reinharda Heydricha, którego Czesi zlikwidowali w Pradze 4 czerwca 1942 roku).
Sparaliżowana Grupa V4
Zastępca redaktora naczelnego słowackiego dziennika "Postoj" Jozef Majchrák, zauważył, że gdy dwa lata temu jego redakcja przeprowadzała wywiad z premierem Węgier, Viktor Orbán zdefiniował swoją wizję Grupy Wyszehradzkiej jako przeciwwagi dla Niemiec i Francji wewnątrz Unii Europejskiej. - Sądzę, że dziś, z powodu tego, że w sprawie wojny postawy Czech, Słowacji i Polski różnią się od stanowiska Węgier, Grupa Wyszehradzka nie robi już takiego wrażenia, a wręcz sprawia wrażenie sparaliżowanej – stwierdził redaktor Majchrák, zwracając uwagę, że kryzys V4 dodaje nowych argumentów krytykom Grupy Wyszehradzkiej, których w ostatnim czasie wyraźnie przybyło zwłaszcza po progresywnej stronie słowackiej sceny politycznej. – Nawołują oni nie tyle do opuszczenia Grupy Wyszehradzkiej, lecz do tego, aby Słowacja zrobiła sobie przerwę we współpracy w ramach tego formatu -–wyjaśnił zastępca redaktora naczelnego słowackiego dziennika.
Jozef Majchrák zauważył jednocześnie, że Słowacja jako mały kraj zawsze poszukuje strategicznych sojuszników. – Długo duża część słowackich elit politycznych jako tego strategicznego partnera widziała Niemcy, natomiast wojna na Ukrainie pokazała, że postawa rządu w Berlinie w kwestii energetyki czy stosunków z Moskwą nie jest właściwa z punktu widzenia Bratysławy. Wśród części słowackich elit zaczęła rosnąć więc pozycja Polski, która jest dużo bardziej przewidywalna niż Niemcy – dodał wicenaczelny dziennika "Postoj".
Węgrzy stawiają na Polaków
– Premier Viktor Orbán wielokrotnie dawał do zrozumienia, że współpraca w ramach Grupy Wyszehradzkiej ma sens tylko, jeśli będzie ona kierowana z Warszawy – zauważył dyrektor ds. zagranicznych węgierskiej Fundacji Századvég Csaba Faragó. I przytoczył kwestię problemu z importem taniego zboża z Ukrainy.
– Rozmawiałem z wieloma rolnikami i biznesmenami na Węgrzech, którzy borykali się z tą kwestią, ale nie mogliśmy nic w tej sprawie zrobić, dopóki nie zaczął działać polski premier Mateusz Morawiecki. Wówczas Węgry przyłączyły się do działań Polski – oznajmił Csaba Faragó, ujawniając, że z najnowszych sondaży wynika, że przeważająca większość Węgrów jest zadowolona z polityki rządu w Budapeszcie wobec wojny na Ukrainie, a tymczasem większość Słowaków nie jest zadowolona z jednoznacznie proukraińskiego kierunku przyjętego przez rząd w Bratysławie.
Anton Bendarzsevszkij, pochodzący z Białorusi ekspert ds. bezpieczeństwa Danube Institute w Budapeszcie, przyznał, że Grupa Wyszehradzka przechodzi teraz trudny czas, ale zauważył jednocześnie, że w trwającej od ponad trzech dekad współpracy państw V4 bywały już podobne kryzysy, przez które udało się jednak przejść. – Warto zastanowić się, jakie kwestie są teraz dla nas najważniejsze. W latach 90. była to integracja transatlantycka, wejście do NATO i do Unii Europejskiej. Czy rzeczywiście podstawową sprawą jest zgoda na wysyłanie broni na Ukrainę? Nie sądzę. Takimi kwestiami mogą być jednak na przykład bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe, współpraca gospodarcza, ochrona unijnych granic, polityka obronna NATO oraz bezpieczeństwo krajów Grupy Wyszehradzkiej. I akurat w tych kwestiach rządy wszystkich państw V4 potrafią dobrze się porozumiewać – podkreślił Anton Bendarzsevszkij.
Prowadzący dyskusję redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" Paweł Lisicki, zwrócił uwagę na fakt, że struktura źródeł energii Węgier – bazująca w przytłaczającej większości na dostawach z Rosji – może budzić kontrowersje w pozostałych państwach Grupy Wyszehradzkiej. Zauważył także, że z badań opinii publicznej wynika, iż zdecydowana większość Węgrów popiera politykę Viktora Orbána, uważając, że najważniejszą rzeczą jest zapewnienie bezpieczeństwa gospodarczego i niewikłanie się w konflikt zbrojny. Z sondażu wśród Polaków wynikało z kolei, że respondenci najbardziej obawiają się rosyjskiej napaści i aby zwiększyć poczucie bezpieczeństwa są w stanie poświęcić kwestie gospodarcze.
Węgrzy: Budujmy razem autostrady i szybką kolej
– Z punktu widzenia węgierskiego traktujemy Grupę Wyszehradzką, która w ciągu ostatnich trzydziestu lat wielokrotnie udowodniła, że może przynosić istotne sukcesy, za najważniejszy format współpracy regionalnej – zauważył István Loránd Szakáli z budapeszteńskiego think tanku Centrum Praw Podstawowych (Alapjogokért Központ), zwracając uwagę, że Węgry biorą też udział w takich formatach jak Bukaresztańska Dziewiątka czy Inicjatywa Trójmorza.
– Jestem optymistycznie nastawiony do przyszłości Grupy Wyszehradzkiej, a swój optymizm opieram na tym, że współpraca w ramach V4 zawsze była bardzo elastyczna i zawsze byliśmy w stanie znaleźć te kwestie, w przypadku których dzięki wzajemnej współpracy wszystkie cztery kraje grupy zyskiwały więcej niż gdyby działały pojedynczo – dodał István Loránd Szakáli, podkreślając, że to dzięki współpracy gospodarczej państw regionu w ciągu ostatnich 20 lat stała się najbardziej dynamicznie rozwijającym się ekonomicznie obszarem UE były kraje czwórki wyszehradzkiej. – Naszym celem powinna być też rozbudowa infrastruktury, zarówno autostrad jak i szybkich kolei, na osi północ-południe. Bruksela w realizacji takich projektów pomoże nam wyłącznie wtedy, jeśli w tej kwestii wystąpimy wspólnie – przekonywał ekspert węgierskiego think-tanku.
Jego kolega z Alapjogokért Közpon, István Kovács, zauważył, że w ostatnich miesiącach Węgrzy otrzymują od swych przyjaciół wiele bardzo krytycznych głosów nawet w tych sprawach, które powinny łączyć kraje Grupy Wyszehradzkiej. Mimo to on też jest optymistą co do przyszłości formatu V4, ponieważ sytuacja geopolityczna od kilkuset sprawia, że krajom regionu współpraca się po prostu opłaca. – Historia jasno pokazuje, że nasza przyszłość zależy od tego, czy będziemy potrafili działać wspólnie –przekonywał Kovács.
Dénes András Nagy z Instytutu Studiów Strategicznych Narodowego Uniwersytetu Służby Publicznej w Budapeszcie, przypomniał, że już w 2003 roku Międzynarodowy Fundusz Wyszehradzki zamówił wielkie badanie opinii publicznej w krajach V4, w ramach którego zapytano, czy Grupa Wyszehradzka nadal ma sens i czy nadal ma ważne zadania do zrealizowania. – Wówczas tylko 46 proc. Czechów odpowiedziało twierdząco. To badanie powtórzono w 2021 roku i wówczas "tak" odpowiedziało 71 proc. Czechów –przypomniał węgierski analityk. Ten sam tren widać na Słowacji, gdzie odsetek osób deklarujących potrzebę działania grupy V4 wzrósł z 75 proc. w 2003 roku do 78 proc. w roku 2021. W przypadku Polaków w 2003 roku zwolenników Grupy Wyszehradzkiej było 62 proc., a w roku 2021 59 proc. Tymczasem na Węgrzech w 2003 roku 59 proc. mówiło "tak", a w roku 2021 grupa ta wzrosła do 82 proc.
– Przytłaczająca większość naszych obywateli jest więc wyraźnie zwolennikami kontynuacji działania Grupy Wyszehradzkiej. Musimy więc znów znaleźć wspólne wielkie sprawy, jak choćby kwestię migracji, w której nasze narody myślą przecież bardzo podobnie – podkreślił Dénes András Nagy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.