Sprawiedliwość w bagnie
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Sprawiedliwość w bagnie

Dodano: 
Budynek Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie
Budynek Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Pogrążamy się w bagnie i bez rozwiązań radykalnych może byćtylko gorzej. Co będzie z Polską, kiedy zbuntowani „peosędziowie” zdelegalizują wynik wyborów i zostanie to podchwycone przez mocarstwa unijne i Brukselę?
Chyba już nikt, włącznie z samymi protagonistami sporów toczonych wokół wymiaru sprawiedliwości i w jego instytucjach, nie jest w stanie odnaleźć sensu w bałaganie, w którym ugrzęzły Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. W każdym razie dla opinii publicznej sytuacja jest kompletnie niezrozumiała. Lewicowo-liberalna opozycja i jej media przez osiem ostatnich lat usiłowały wpoić społeczeństwu jako linię konfliktu walkę „niezależnych” sędziów zasiedziałego establishmentu (na mocy ustaleń z Magdalenki uczynionego państwem w państwie i cieszącego się przed 2015 r. bezkarnością oraz brakiem odpowiedzialności przed kimkolwiek, nieporównywalnym z żadnym europejskim państwem, może poza Włochami), rzekomo broniących „praworządności”, przeciwko „nominatom PiS”, „neosędziom” i „dublerom” z Trybunału Konstytucyjnego. Ten drugi miał być jakoby do tego stopnia „sterowany na pilota” przez Jarosława Kaczyńskiego, że TVN i inne opozycyjne media wprost odmawiały mu ustawowej nazwy, używając szyderczego określenia „Trybunał magister Przyłębskiej” (to podkreślanie, że prezes TK nie ma za sobą kariery naukowej, brzmi szczególnie charakterystycznie w stacji, która innego, byłego prezesa TK, magistra Stępnia, uporczywie tytułuje „profesorem” – widać, jak w naszej debacie publicznej tytuł naukowy funkcjonuje jako substytut tytułu szlacheckiego). Tylko że paraliż Trybunału, który prezes PiS i premier na próżno usiłują zmusić do odrzucenia prezydenckich zastrzeżeń wobec „wynegocjowanej” z Brukselą ustawy o Sądzie Najwyższym, mającej odblokować wypłatę funduszy z KPO, jest skutkiem buntu tych właśnie sędziów, których do Trybunału miano wał PiS. W tej sytuacji chyba powinna opozycja uznać „dublerów” jeśli nie za „obrońców praworządności”, to przynajmniej za osobny rokosz, niezależny od Jarosława Kaczyńskiego.

Pretekst do awantury

Tym bardziej że formalna podstawa ich odmowy uznawania popieranej przez Kaczyńskiego Julii Przyłębskiej za prezesa TK jest bardzo podobna do podstaw rokoszu wznieconego przed siedmiu laty przez sędziów związanych z PO. Wtedy – przypomnijmy – w kwestii Trybunału poszło o to, czy pięciu sędziów TK (powołanych rzutem na taśmę przez Sejm PO-PSL, mający prawo wybrać tylko trzech) zostało wybranych jako jedna piątka czy każdy z osobna i w związku z tym, czy następny Sejm może konwalidować (czyli wybrać na nowo) znowu pięciu czy tylko dwóch.

Cały artykuł dostępny jest w 20/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także