Zacznijmy od jednostkowego faktu. FDA, amerykańska agencja odpowiedzialna za dopuszczanie terapii, leków, a także eksperymentów naukowych do oficjalnego obiegu, właśnie wydała zgodę firmie Neuralink, będącej własnością Elona Muska, na niecodzienny eksperyment. Chodzi o badanie chipa wszczepionego w ludzki mózg, za pomocą którego człowiek może sterować komputerem czy maszyną. Intencją jest deklarowana pomoc ludziom niepełnosprawnym, którzy mogą tym samym zniwelować część swoich ograniczeń. Tyle szlachetna teoria, ale jest to bardziej znak niż fakt.
Z ludźmi można
Sama decyzja FDA jest kontrowersyjna, ale kontrowersje w jej wykonaniu już dawno nie dziwią po tym, jak wykazała się bezkrytycznym dopuszczeniem do publicznego obrotu szczepionek covidowych. Bo to ta sama instytucja. Chodzi o to, że Musk do tej pory badał te chipy na świniach, owcach i małpach. Co dziwne, okazało się, że dopuścił się wielu nieprawidłowości, które kosztowały niepotrzebne cierpienia i zgony zwierząt zakwalifikowanych do tego eksperymentu. Ma to nawet być objęte osobnym śledztwem, mimo tego jednak… dopuszczono obecnie rozszerzenie tego eksperymentu na ludzi. Należy mieć nadzieję, że jednak w trybie polepszonych procedur.
Zwierzaki męczono tam podobno z powodu nacisków samego Muska, który chciał przyspieszyć badania, ponieważ rezultaty eksperymentów na zwierzętach otwierały dopiero właściwą formalną furtkę do przejścia z próbami na ludzi. Ponieważ miliarderowi się spieszyło do tej końcowej fazy, naciskał na laboratorium, by jak najszybciej skończyć etap eksperymentu na zwierzętach, by móc przejść do fazy właściwej. Stąd te nieprawidłowości. I teraz mamy paradoks – badania na zwierzętach były zrobione źle, a więc przechodzimy do badań na ludziach.
Znaki
Wydawałoby się, że jest to tylko kolejny news, który może ekscytować jedynie entuzjastów technicznych nowinek. Niestety, tak nie jest. Najpierw wyjaśnię, „dlaczego” tak nie jest, później – dlaczego „niestety”. Nie jest to tylko odosobniony fakt, etap rozwoju jakiejś kolejnej koncepcji technologicznej kreatywnego i ekscentrycznego miliardera. To następny krok ku rewolucyjnej zmianie, dotykającej istoty rewolucyjnej transformacji świata, polegającej na przemianie istoty człowieczeństwa. Mowa o transhumanizmie.
Z pozoru wydaje się to ciekawe, inspirujące i optymistyczne. Na razie odłóżmy tę taktyczną osłonkę, że tu – w przypadku Muska – chodzi o pomoc niepełnosprawnym. To zasłona. Bo któż będzie stawał w poprzek idei ulżenia ich losowi? Tu chodzi o grubszą sprawę, też wydającą się – i bez tych inkluzywnych trików – atrakcyjnym nowym poziomem rozwoju ludzkości. Idea transhumanizmu, choć ewoluowała w różne strony, obecnie jest postawiona na koncepcji nie tylko ulżenia losom niepełnosprawnych, lecz także rozszerzenia ludzkich możliwości za pomocą najnowszych technologii, ze szczególnym naciskiem na skrócenie komunikacji człowiek – maszyna, aż do zlania się tego tworu w jedno.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.