Doradca prezydenta RP Stanisław Żaryn odniósł się do – jak twierdzi Donald Tusk – "cyberataku na system informatyczny Platformy Obywatelskiej z początku kwietnia. "Zaczęła się obca ingerencja w wybory. Służby wskazują na wschodni ślad" – pisał wówczas premier.
Żaryn opublikował na X wpis, w którym zwrócił uwagę, że najpierw premier Tusk i wicepremier oraz minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski mówili o ataku na PO w związku z trwającą w Polsce kampanią wyborczą, a później nie przekazano bardziej szczegółowych informacji o zdarzeniu.
Żaryn: Propagandowa papka bardziej szkodzi niż pomaga
"Minęło kilka tygodni od alarmistycznego wpisu Donalda Tuska, który uruchomił lawinę ostrzeżeń przed rosyjską operacją hakerską wymierzoną w Polskę i PO. Do dziś nie znamy szczegółów ani skali ataku. Nie wiadomo co rosyjskie służby pozyskały, jakie działania przeprowadzono, ani jak szeroko łowiły swoje ofiary. Prawdopodobnie operacja była znacznie szersza niż atak na jednego pracownika biura PO, o którym mówiono publicznie" – napisał.
"Niestety dziś rząd odpuszcza sobie rzetelne informowanie o faktach i analizach dot. zagrożeń. Zamiast tego mamy do czynienia z propagandową papką, bezpodstawnymi działaniami i komunikatami, które bardziej szkodzą niż pomagają. Sytuacja godna pożałowania" – wskazywał.
"Rosyjskie służby stanowią zagrożenie dla Polski. Trzeba je monitorować, rozumieć ich działania i je zwalczać. Brak profesjonalizmu rządu w tym zakresie jest oczywisty i szkodzi Polsce" – podsumował.
Cyberatak na PO? Grabiec: Próba zainfekowania komputerów
Grabiec powiedział, że to był atak na serwery Platformy Obywatelskiej i sztabu Rafała Trzaskowskiego, a nie na serwery rządu. – On został wykryty przez informatyków Platformy, ale został zgłoszony do służb i NASKu (Naukowej i Akademickiej Sieć Komputerowej – red.) zgodnie z procedurami – oznajmił polityk.
Jak wskazał, ustalono, że miała to być próba zainfekowania kilku komputerów. Chodzi o komputery służb księgowych, a także pracowników sztabu. – I próba przejęcia kontroli nad komputerami za pomocą konia trojańskiego. To miało umożliwić śledzenie tego, co się dzieje, ale też generowanie treści i przekazywanie ich dalej – mówił Grabiec.
"Grupy operacyjne ze wschodu"
Według słów Grabca cyberatak polegał na tym, że została przejęta skrzynka mailowa jednego z pracowników i tą drogą usiłowano wygenerować fałszywą wiadomość. – Z tego, co mi wiadomo, nie doszło do otworzenia tej korespondencji, nie doszło do zainfekowania – powiedział polityk.
Do ataku doszło wieczorem, trwał w nocy i w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. – Jesteśmy po zbadaniu sprawy i wiemy, że źródło pochodzenia tych działań jest związane z grupami operacyjnymi ze Wschodu, które są kontrolowane przez służby specjalne – powiedział wówczas Grabiec.
Czytaj też:
Wariant rumuński w Polsce? Witek: Mam prawo tak podejrzewaćCzytaj też:
Wielomski: Z demokracji zostaje tylko fasada. Dojdzie cenzura w internecie
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl