DoRzeczy.pl: Dlaczego rozpoczęliście protest głodowy?
Mec. Stefan Hambura: Protest zaczął się w maju tego roku, przed wizytą Franka-Waltera Steinmeiera w Polsce i zawiesiliśmy go dzień przed spotkaniem prezydentów Niemiec i Polski. Nie chcieliśmy, aby rozmowy głów obu państw odbywały się w atmosferze nacisku, bo prowadziliśmy głodówkę w pobliżu Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu w Domu Polonii. Wznowiliśmy protest z Marcinem Masnym 9 października w Berlinie. Przez pierwsze pięć dni chodziliśmy po ulicach Berlina w koszulkach z niemieckimi napisami „Uznać mniejszość polską w Niemczech!” i „Strajk głodowy!”. Po pięciu dniach Pan Marcin Masny poczuł się gorzej, więc kontynuowałem głodówkę do 23 października.
Zasłabł Pan wtedy i głodówka musiała zostać zawieszona. Jak się Pan czuje teraz?
Już lepiej.
Protest był skierowany do polityków. Ktokolwiek z władz niemieckich zwrócił uwagę na problem mniejszości polskiej w Niemczech?
Tak. Byłem w kontakcie z jednym z polityków niemieckich jednej z partii, która zasiada w nowo wybranym Bundestagu. Trzeba przyznać, że jest to bardzo trudna sprawa w Niemczech, bo tutaj takie tematy jeżeli nie odpowiadają przesłaniu elit niemieckich i rządzących, to sprawę się wycisza. Przypomnijmy sobie te ekscesy na sylwestra w Kolonii. Jeżeli coś medialnie ma nie zaistnieć, to nie istnieje i nie przebija się do świadomości.
Dlaczego mniejszość polska w Niemczech jest dla Berlina tematem niewygodnym?
Niemieckie władze uważają, że Polacy, bardzo dobrze się zasymilowali w Niemczech i po prostu uważają, że nie warto podejmować takiego tematu. Warto jednak pamiętać, że mniejszość niemiecka w Polsce, także dobrze zasymilowana, w latach przełomu lat 1989-1990 otrzymała od Polski prawa mniejszości niemieckiej. Uważam, że w ramach symetrii Niemcy powinni uznać nasze prawa, gdyż Polacy przed wojną taki status posiadali. Z jednej strony Republika Federalna Niemiec poucza swoich sąsiadów co do budowania zasad praworządności, z drugiej strony nie stosuje zasad praworządności u siebie nie uznając statusu mniejszości narodowej dla mniejszości polskiej.
W Niemczech nadal obowiązują skutki rozporządzenia Hermana Göringa z 27 lutego 1940 r. na mocy, której mniejszość polska w Niemczech w sensie prawnym zniknęła?
Rozporządzenia z 27 lutego 1940 z ustawą zasadniczą Niemiec nie obowiązuje, ale rzeczywiście jest przyzwolenie na to, aby skutki tego rozporządzenia pozostały, czyli fakt, że mniejszość polska w Niemczech nie ma statusu mniejszości narodowej.
Jakie zainteresowanie w mediach budził wasz protest głodowy?
Marginalne, ponieważ w Niemczech nie ma przyzwolenia politycznego, żeby takie sprawy ujrzały światło dzienne, bo to niewygodny temat dla polityków i dla społeczeństwa w Niemczech.
Myśli Pan, że ten „trend” zostanie zachowany po sformułowaniu nowego rządu w Niemczech?
Ten trend być może się zmieni, bo rząd który zostanie powołany, będzie tworzony prawdopodobnie przez kilka partii: CDU/CSU, FDP i Zieloni. Możliwe, że przez Zielonych i FDP uda nam się ten temat przeforsować.
Czy to jest koniec protestu?
Na razie zawiesiliśmy go, ze względu na problemy zdrowotne, ale to nie oznacza, że ten protest zakończył się. Dajemy czas sobie i nowemu rządowi niemieckiemu, ażeby ta sprawa została odpowiednio rozwiązana. Są wstępne szacunki, że rząd powstanie do Świąt Bożego Narodzenia i wtedy chcemy mu dać kilka miesięcy, żeby ta sprawa została uregulowana. Jeśli nie, będziemy kontynuować protest głodowy w Berlinie, ale wtedy w większym kręgu i na większą skalę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.