Mastalerek: Zachowanie policji doprowadziło do płaczu kobiety, które pracują w Pałacu Prezydenckim

Mastalerek: Zachowanie policji doprowadziło do płaczu kobiety, które pracują w Pałacu Prezydenckim

Dodano: 
Policja przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie
Policja przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Zachowanie policji doprowadziło do płaczu kobiety, które pracują w Pałacu Prezydenckim – mówił szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek, odnosząc się do zatrzymania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali we wtorek wieczorem zatrzymani w Pałacu Prezydenckim, gdzie przebywali na zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy. Polityków PiS przewieziono najpierw na komendę przy ul. Grenadierów, a następnie do aresztu śledczego na Grochowie.

Według szefowej Kancelarii Prezydenta Grażyny Ignaczak-Bandych policja weszła do Pałacu pod nieobecność prezydenta, kiedy ten wyjechał do Belwederu na spotkanie z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską. Funkcjonariusze okazali nakaz aresztowania Kamińskiemu i Wąsikowi. Politycy mieli być zaskoczeni i nie stawiali oporu.

Zatrzymanie Kamińskiego i Wąsika. "Wyraz frustracji"

– Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika zatrzymano w moim gabinecie. Ja byłem wtedy w Watykanie, miałem służbowy wyjazd, nie było mnie w tym dniu w Pałacu, przyjechałem dopiero wieczorem – powiedział w programie "Gość Wydarzeń" na antenie Polsat News Marcin Mastalerek.

– Z tego, co mi opowiadano, to wyglądało po prostu jak wyraz frustracji nieudaną akcją z rana i tą nieudolnością polskiej policji. (…) Gdy słyszę, że oni [Kamiński i Wąsik – przy. red.] się ukrywali, to uśmiecham się, bo to jest bardzo ciekawa forma ukrywania się, kiedy ja sam osobiście kilkanaście godzin wcześniej napisałem, że będą gośćmi na wręczeniu nominacji – stwierdził szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy.

– Jeżeli ta frustracja wylewała się w ten sposób, że wyprowadzając posła Mariusza Kamińskiego uderzono nim o futrynę, a to jest filigranowy mężczyzna, i po tym popłakały się kobiety, które pracują w Pałacu Prezydenckim, to powinni przeprosić, naprawdę. (...) Dlatego prezydent mówił o brutalnym zachowaniu. Jeżeli przychodzi się do Pałacu Prezydenckiego, to minimum kultury po prostu obowiązuje – tłumaczył.

– Zachowanie policjantów wobec człowieka, który m.in. odpowiadał za obronę granicy przy hybrydowym ataku z Białorusi, czy modernizację polskiej policji, ale także za walkę z korupcją, było takie, że doprowadziło do jednego: do płaczu kobiety, które pracują w Pałacu Prezydenckim – dodał.

Czytaj też:
Mosiński: Demokrację wdeptano w ziemię
Czytaj też:
"Prezydent był wściekły". Nowe doniesienia z Pałacu Prezydenckiego

Źródło: Polsat News
Czytaj także