Zuzanna Dąbrowska: Ministerstwo Sprawiedliwości wstrzymało wypłatę zaplanowanej na ten rok transzy ponad 28 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości, która miała zostać przeznaczona na dokończenie budowy Archipelagu – centrum pomocy dla ofiar przestępstw – na warszawskim Wilanowie. Media lewicowo-liberalne są oburzone sumami, które już otrzymała Fundacja Profeto.
Ks. Michał Olszewski: Z 98 mln zł, które zaplanowano z Funduszu Sprawiedliwości na realizację centrum, trafiło do nas ponad 66 mln zł. Reszta, której nie wypłacono, to strategiczna część dofinansowania. Miała zostać przeznaczona na wykończenie i wyposażenie ośrodka oraz na pierwszy rok działalności – pensje, rachunki, utrzymanie podopiecznych, ubranie, jedzenie, ogrzewanie itd. Nikt nie mówi o tym, że my też ze środków własnych dofinansowujemy Archipelag i nasz wkład własny wynosi ponad 5 mln zł, czyli 5 proc. wartości projektu. To pieniądze wypracowane przez fundację oraz kredyty zaciągnięte na zakup ziemi, która kosztowała 6,5 mln zł. Co roku, zanim podpiszemy umowę finansową, wpłacamy na konto projektowe wkład własny. Na rok 2024 zawarliśmy umowę finansową, wpłaciliśmy 1 mln 615 tys. wkładu własnego i mieliśmy otrzymać prawie 28,5 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości na dokończenie budowy i wyposażenie centrum. Te pieniądze zostały nam wstrzymane bez podstawy prawnej. Zgodnie z zapisami umowy dotacyjnej miały wpłynąć do 14 stycznia, ale nie wpłynęły.
Ministerstwo Sprawiedliwości nie komunikuje się z nami, o wszystkim dowiadujemy się z mediów. Często media wiedzą więcej niż my oraz znają szczegóły dotyczące prowadzonego przez nas projektu. Takie informacje posiada tylko Ministerstwo Sprawiedliwości, a nagle zaczęły one pojawiać się w przestrzeni medialnej. 15 stycznia złożyliśmy sprawozdanie za ostatnie pół roku wykonania projektu. Chwilę później dziennikarka OKO.press dzwoniła do podwykonawców wskazanych w tym sprawozdaniu, rozpytując o kwoty kontraktów. Przecież to już nie jest element informacji publicznej związanej z Funduszem Sprawiedliwości. Szczególnie że dopiero 29 stycznia Fundusz Sprawiedliwości odezwał się do nas po raz pierwszy od czasu zmiany władzy z pytaniem, czy mogą udostępnić innym podmiotom naszą umowę dotacyjną i złożone przez nas sprawozdania z postępów realizacji projektu. Jakąś nadzieją dla mnie jest telefon od pani minister Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz z informacją, że pod koniec lutego, po zakończonym audycie naszej umowy, usiądziemy do rozmów.
Czyli na razie nikt z Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma zamiaru odwiedzić budowy?
Nie ma takich planów, nie ma odpowiedzi na pisma, nie ma informacji. Wiemy to, co napiszą media, i trzymamy się kurczowo obietnicy, którą złożyła pani minister w rozmowie telefonicznej.
Jeżeli zapoznamy się szczegółowo z celami, które ma realizować Archipelag, to wypełniają one dokładnie zadania Funduszu Sprawiedliwości – pomoc ofiarom przestępstw.
Chwilę przed naszą rozmową skończyłem spotkanie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej", który jako pierwszy przedstawiciel mediów miał okazję obejść cały teren, budynek, sfotografować słynne "studia nagraniowe". Powiedział na koniec: "To o co tu chodzi? Przecież to wszystko jest dla ludzi". Nawet w programie "i9:30" w TVP, gdzie również krytykowano Fundusz Sprawiedliwości, pani reporter stwierdziła, że Archipelag, który budzi największe kontrowersje, spełnia wszystkie cele Funduszu. To wybrzmiało w TVP.
Skoro wybrzmiało i może wybrzmi też w "Gazecie Wyborczej", to w czym tkwi problem?
Po pierwsze, wielu przeszkadza, że jest to dzieło kościelne. Po drugie, trwa próba upolitycznienia i "wypalenia" wszystkiego, co związane z byłym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą – czy jest dobre czy nie, to po prostu trzeba się zemścić. Powiem tak – nie da się mnie uwikłać w politykę, a "salceson" przestał się już sprzedawać [ks. Olszewski to były egzorcysta; w wydanej w 2013 r. książce pt. "Być jak Hiob" wspomniał o uwolnieniu opętanej wegetarianki działającej w organizacji Amnesty International, którą poczęstował salcesonem i z humorem to opisał – przyp. red.]. Teraz będą pewnie wymyślane kolejne nowe "afery", by za wszelką cenę pokazać zasadność zniszczenia naszego projektu.
Jakie?
Na pewnym etapie budowy aresztowano prezesa firmy, która została zaangażowana jako generalny wykonawca robót budowlanych. Złapano go na przestępstwach podatkowych z ostatnich 10 lat. To nie ma z nami nic wspólnego, bo też padliśmy ofiarą tej sytuacji i odstąpiliśmy od umowy z tą firmą. Ale teraz po tym, jak ktoś ujawnił informacje ze śledztwa, chcą nakręcać aferę, wedle której my mieliśmy chcieć robić "wały" w porozumieniu z tym człowiekiem, wykorzystując Fundusz Sprawiedliwości. Nie ma podstawy prawnej, żeby wyrzucić do kosza umowę naszej fundacji dotyczącą budowy Archipelagu. Próbuje się więc stworzyć narrację medialną, która by to uzasadniła. Ja wierzę jednak, że nasz projekt obroni się argumentami i pomysłem na pomaganie.
Media sugerują, że jest ksiądz bliskim znajomym byłego ministra Zbigniewa Ziobry i dlatego Profeto wygrało konkurs.
Moja znajomość ze Zbigniewem Ziobrą rozpoczęła się po wygraniu konkursu, bo w przeciwieństwie do obecnej sytuacji traktowano nas jako partnerów dużego projektu i wykazywano chęci wspólnego działania. Pan minister chciał poznać projekt, był u nas na budowie, rozmawialiśmy o tym, jak poradzić sobie z inflacją, skutkami wojny na Ukrainie, brakiem pozwolenia na budowę, którego notorycznie prezydent Warszawy nie udzielał, o aneksach do umowy. Z ministrem Ziobrą spotykaliśmy się w kontekście przeciwdziałania przestępstwom seksualnym w Kościele. Byłem w grupie, w której byli także prokuratorzy ścigający przestępstwa seksualne w Kościele. Dzięki tym działaniom udało się doprowadzić kilku księży – przestępców seksualnych – przed wymiar sprawiedliwości. Archipelag jest tworzony także przez osoby, które doświadczyły przemocy w Kościele i dla takich osób. Poza tym ja nikomu nie wyliczam znajomości z obecnymi władzami ministerstwa, a przecież powszechnie wiadomo, że wiele organizacji zna i współpracuje od lat z obecnym kierownictwem, co więcej, im odblokowano pieniądze, które notabene otrzymali w poprzednim rozdaniu.
Zarzuca się nam, że nie mamy żadnego doświadczenia w zakresie pomocy ofiarom przestępstw. Od początku Profeto, poza działalnością medialną, prowadzi działalność miłosierdzia, jak to nazywamy w Kościele. Może, aby było to zrozumiałe dla mainstreamu, nazwijmy tę działalność działalnością społeczną i charytatywną. Zaczynaliśmy od małych rzeczy, choćby od akcji "podwórczaki", czyli opieki nad dziećmi, które były ofiarami przemocy na osiedlach w małych miejscowościach w Małopolsce. Później były wyprawki szkolne, kupowaliśmy też sprzęt rehabilitacyjny dla dzieci. Z własnych pieniędzy kupiliśmy samochód dla słynnych bliźniaczek ze Śląska – Zuzi i Mai. Nie ogłaszaliśmy tego nigdzie. Gdy pojawił się konkurs, postanowiliśmy zaryzykować i wystartować, opisując nasz pomysł i działalność; wskazując, że wszystko, co robimy, spróbujemy skupić w jednym miejscu, dużym ośrodku. Osoby, które przyjdą, nie będą odsyłane do specjalistów, ale znajdą pomoc właśnie tutaj. Nawet jeżeli nie będzie akurat dostępnego danego specjalisty, osoba potrzebująca będzie mogła przenocować, zjeść, zaopiekujemy się nią i sprowadzimy specjalistę.
Zgodnie z zamysłem centrum – kto będzie mógł zgłosić się po pomoc?
Jedynym kryterium jest doświadczenie pokrzywdzenia przestępstwem. Osoba, która doświadczyła przemocy w jakikolwiek sposób – rodzinnej, seksualnej, cyberprzemocy. Nie budujemy centrum dla osób wychodzących z bezdomności lub nałogów, tylko dla tych, które spotkały się z przemocą.
Skąd nazwa Archipelag?
Budujemy Archipelag, czyli wyspy wolne od przemocy. Wyspy oddzielone od siebie i niezależne. Osoba z konkretną traumą nie spotka osoby, która kojarzy się jej z doświadczeniem tej traumy. Czyli kobieta bita przez męża nie spotka mężczyzny, który też może jest na terapii, ale może kojarzyć się jej z przemocą domową. Wyspy kobiet, mężczyzn, dzieci, młodzieży będą odseparowane. Każda z wysp ma pokój terapii grupowej, dużą salę pobytu dziennego z aneksem kuchennym, stołem, wyjściem do ogrodów terapeutycznych, a obok jest pokój terapii indywidualnej z łazienką.
Osobne wyspy w ramach jednego, dużego kompleksu?
Dokładnie! Te wyspy zlokalizowane są na parterze. Na pierwszym piętrze mamy 30 pokoi interwencyjnych, dwuosobowych na pobyt krótkoterminowy, czyli do trzech miesięcy, a na drugim dwa lokale interwencyjne o powierzchni 80 mkw., dla dwóch rodzin na pobyt do dwóch lat.
Osoba, która zgłosi się do centrum, będzie musiała dokładać się do swojego utrzymania?
Nie. Wszystko będzie pokrywane w ramach programu pomocowego. Środki z Funduszu Sprawiedliwości zaplanowane na 2025 r. są przewidziane właśnie na utrzymanie podopiecznych, na ubrania, jedzenie, media, opłacenie lekarzy. Mamy pomysł, że rodzinom, które będą mieszkać w mieszkaniach interwencyjnych, w pierwszym roku my finansujemy wszystko, ale pomagamy też w przekwalifikowaniu i znalezieniu pracy. Drugi rok zostają u nas i nie płacą za mieszkanie, ale muszą sami płacić za inne aspekty utrzymania.
Czyli wracać do społeczeństwa.
Do społeczeństwa i do normalnego życia. Dodam, że to nie byłoby objęte wsparciem z Funduszu Sprawiedliwości, to nasz pomysł na kontynuację.
Jednym z zarzutów formułowanych w kontekście projektu jest ten dotyczący budowy w ramach centrum studiów nagraniowych. Tak więc zapytam – po co studia nagraniowe?
Jest to związane z nowoczesną terapią. Teatroterapią, muzykoterapią, arteterapią. Architekci, składając dokumentację projektową do władz Wilanowa, nie mogli zapisać "pomieszczenie do muzykoterapii", zapisali więc "studio 1", "studio 2", "studio 3". Prawdopodobnie ktoś z Urzędu Dzielnicy Wilanów przekazał mediom te dokumenty i media, a dokładniej OKO.press zrobiły z tego całą wielką opowieść o studiach nagraniowych. Tak naprawdę mamy jedno duże studio do muzykoterapii, obok pomieszczenie trenera i dwa mniejsze, w których planujemy pracę z instrumentami.
Pytanie: Co dalej z Archipelagiem? Pieniądze wstrzymano. Czy jest więc perspektywa dokończenia projektu?
Wpłaciliśmy 1 mln 615 tys. wkładu własnego na ten rok i z tych pieniędzy jeszcze działamy, ale rozmawiamy z generalnym wykonawcą o zawarciu ugody. Chcemy przerwać inwestycję, gdy skończy się wkład własny. Musimy przerwać budowę, musimy zawrzeć ugodę z generalnym wykonawcą, a on z podwykonawcami. Mamy zamówione wyposażenie, nie wiem, jak z tego wybrniemy. Wolę o tym nie myśleć, bo aż skóra cierpnie. A Fundusz Sprawiedliwości zupełnie się tym nie przejmuje. Wykańczamy budynek, ale do zrobienia zostały najdroższe systemy – wentylacyjne, grzewcze, centralny system zarządzania budynkiem, który będzie w opisywanej szeroko przez media serwerowni; fotowoltaika, magazyny energii. Wszystko, co związane z nowoczesnym, ekologicznym budynkiem. Samo wyposażenie kuchni to ponad 1 mln zł. Właśnie na to wszystko chcieliśmy przeznaczyć zablokowaną styczniową transzę z funduszu. Miała nam pozwolić, by do czerwca dokończyć budowę i do końca roku wyposażyć centrum. Już teraz wiemy, że to się nie uda. Nawet jeżeli pieniądze zostałyby wypłacone w ciągu roku, to wiemy, że 1 stycznia 2025 r. osoby skrzywdzone, które miały zostać przyjęte w naszym ośrodku, do tego ośrodka nie trafią.
Minister Adam Bodnar to były rzecznik praw obywatelskich, wiceminister Rudzińska-Bluszcz pracowała w biurze RPO. Pewnie na polu politycznym trudno będzie się dogadać, ale może warto apelować do wartości związanych z troską o prawa obywatelskie? Może to zmieni podejście władz MS?
Cały czas prosimy o rozmowę, wysyłamy pisma co tydzień. Apelujemy poprzez media, rozmawiamy z TVN, z "Wyborczą", "Do Rzeczy", wszędzie błagamy o spotkanie, prosimy o kontakt. Chcemy usiąść do stołu. Przyniosło to na tyle pozytywny efekt, że w zeszłym tygodniu zadzwoniła do mnie pani minister i obiecała spotkanie na koniec lutego, gdy nasza umowa wróci z audytu. Jesteśmy otwarci na to, by wypracować wspólne dla obojga stron rozwiązanie. Myślimy choćby o możliwości podpisania aneksu z gwarancjami na lata, które ewentualnie chroniłyby Fundusz Sprawiedliwości, jeśli są jakieś lęki, że my po roku zamkniemy nasze centrum. Ale jeżeli ministerstwo nie będzie z nami rozmawiać, tylko straszyć nas prokuraturą, to gdzie my jesteśmy? Jeśli resort nie zareaguje, to szykujemy się do tego, by wystawić w holu budynku Białą Księgę, otworzymy ją dla mediów i strona po stronie, sprawozdanie po sprawozdaniu, faktura po fakturze dziennikarze będą mogli wszystko fotografować, udostępniać. Nie mamy nic do ukrycia. Nie damy się zastraszyć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.