Gdybym był kryptopisowskim reżyserem teatralnym i nasycił już sceniczną adaptację reportażu Cezarego Łazarewicza „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka” naprawdę fajną muzą, w tym paroma kawałkami Lecha Janerki („Lola” towarzysząca scenie pałowania Przemyka oraz „Ta zabawa nie jest dla dziewczynek” – najpiękniejszy chyba erotyk o naszym młodzieńczym stanie wojennym), to chyba nie oparłbym się pokusie, by zaserwować publiczności pochodzący z tej samej płyty, z „Historii podwodnych”, jeszcze jeden utwór – „Konstytucje”.
Ach, z jaką radością patrzyłbym zza kulis na twarze publiczności, która – kumata przecież – zaczęłaby pojmować wywrotowe kaczystowskie przesłanie wersów wyśpiewywanych przez Lecha Janerkę na beztroskim słonecznym reggae’owym podkładzie:
Są wesołe konstytucje
Które mają jeden cel
Chcą oddalać rewolucje
Ale my to mamy gdzieś
Dokładnie tam
Dokładnie tam.
Chichotałbym, ale przecież część mózgu wysyłałaby – jakże często lekceważony przeze mnie – sygnał ostrzegawczy, że kładę w ten sposób całe moje dzieło i że tak nie wypada. Czy jednak zdołałbym się powstrzymać?
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.