"Ujawnione przez media dokumenty niemieckiego rządu dowodzą, że Angela Merkel oraz Olaf Scholz robili wszystko, by wesprzeć rosyjski projekt Nord Stream 2" – napisała Szydło w sobotę na platformie X.
Odniosła się w ten sposób do publikacji niemieckiej gazety "Sueddeutsche Zeitung" (SZ), z której wynika, że Merkel i jej ministrowie, w tym także przyszły kanclerz Olaf Scholz, twardo forsowali projekt budowy drugiej nitki Nord Stream pomimo sprzeciwu szeregu krajów NATO i UE, takich jak Polska.
"Niemcy chcieli jak najszybciej stać się hubem dla rosyjskiego gazu. Niemieccy przywódcy publicznie deklarowali, że Nord Stream jest «prywatnym projektem», a tymczasem w rzeczywistości niemiecka administracja państwowa była w pełni zaangażowana w budowę rosyjskiego gazociągu" – podkreśla Szydło.
W Niemczech ujawniono notatkę ze spotkania Merkel i Szydło
"Wśród opublikowanych niemieckich dokumentów jest też notatka po moim spotkaniu z Angelą Merkel w 2017 roku, podczas którego wyraziłam polski sprzeciw wobec budowy Nord Stream 2" – zwraca uwagę była premier.
Według "SZ" przed spotkaniem z Szydło Merkel otrzymała od swoich współpracowników kartkę ze zdaniem: "Nie odczuwamy rosyjskich cząsteczek metanu jako zagrożenia".
"Zdajemy sobie sprawę z politycznego wymiaru tego projektu i poważnie traktujemy obawy naszych partnerów, nie angażując się w dyskusję o zapobiegnięciu (temu przedsięwzięciu)" – czytamy w notatkach przygotowanych przez Berlin na spotkanie z Szydło.
Szydło: Tusk nie kiwnął palcem ws. Nord Stream
Była premier podkreśla w mediach społecznościowych, że rząd PiS "zawsze przeciwstawiał się niemiecko-rosyjskiemu sojuszowi, wskazując, jak bardzo jest to groźne dla europejskiego bezpieczeństwa". "W tym samym czasie polityczny sojusznik Angeli Merkel, Donald Tusk, jako przewodniczący Rady Europejskiej nie ruszył palcem w celu zablokowania Nord Stream" – ocenia.
Szydło kończy swój wpis stwierdzeniem, że "wspierana przez Tuska niemiecka polityka współpracy z Rosją sprowadziła na Europę wojnę oraz największy kryzys od dekad". "Gdyby nie chore ambicje Niemiec, obecnie moglibyśmy żyć w spokojniejszym i bezpieczniejszym świecie" – argumentuje była premier, dziś eurodeputowana PiS.