Mówią, że Kościół nie jest dla mięczaków. Chcą poczuć ból, a czasem nawet płakać z niemocy i tak zbliżyć się do Boga. Twierdzą, że Ekstremalna Droga Krzyżowa daje taką szansę.
Zamiast klęczeć w kościelnej ławce i rozważać stacje drogi krzyżowej raz w roku przychodzą do kościoła w sportowych ciuchach, z jedzeniem, wodą i latarkami na czołach. Po mszy świętej ruszają na spotkanie z własnymi słabościami. Reguły są twarde – co najmniej 40 km do przejścia nocą, najlepiej samemu, jeśli w grupie, to przy całkowitym zachowaniu milczenia. Do pomocy mają tylko aplikację z opisem trasy i śladem GPS oraz rozważania, które mogą odsłuchać w smartfonach na wyznaczonych stacjach drogi krzyżowej.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.