Dziś w wielu polskich miastach zaplanowano protesty przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. Nowe prawo, którym obecnie zajmuje się Sejm, ma znieść możliwość przerywania ciąży ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu. Sprzeciwiają się temu organizacje feministyczne. Manifestacje i marsze zwoływane są pod hasłem "Czarnego Piątku". Odpowiedzią na protesty jest akcja modlitewna w intencji życia poczętego – "Biały Piątek".
"Postulaty cieszą się poparciem znacznej części społeczeństwa"
– Z jednej strony są grupy, które protestują, bo coś im się nie podoba i nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Jeśli jednak widzę gdzieś problem, to raczej w tym, że niektóre media – jak na przykład „Gazeta Wyborcza” – zachowują się, jakby stały się rzecznikami tych protestów – tłumaczy redaktor naczelny "Do Rzeczy", który dodaje, że byłoby dobrze, gdyby zwolennicy zmian w obecnie obowiązującej ustawie potrafili zmobilizować na tyle silne poparcie społeczne, żeby pokazać, że to nie jest tylko wąska grupa radykałów. – Tak, żeby była to skuteczna forma nacisku na Prawo i Sprawiedliwość, żeby udało się te zmiany przeprowadzić. Najgorsze co się może stać, to pokazywanie, że za zmianami jest obecnie tylko Kościół, grupa biskupów i grupa radykałów po stronie katolickiej. Chodzi o pokazanie, że te postulaty cieszą się poparciem znacznej części społeczeństwa – dodaje Lisicki.
Podobnie sprawę widzi Rafał Ziemkiewicz. – Twierdzenia feministek, że "Czarny Piątek" to protest kobiet i że one są ruchem kobiecym, to roszczenia całkowicie bezpodstawne. W interesie kobiet jest pokazywać, że te panie ich nie reprezentują. Każda forma przeciwstawienia się temu jest dobra – ocenił publicysta "Do Rzeczy".
"Może pomysłodawcy białych akcji pójdą o krok dalej?"
Dziennikarka "Do Rzeczy" Agnieszka Niewińska stwierdziła, że "Biały Piątek" to świetna inicjatywa. – To cenna próba przełamania dominującego w mediach przekazu o tym, że niemal wszystkie polskie kobiety sprzeciwiają się zmianom w ustawie aborcyjnej. Obrazki w telewizjach i na portalach internetowych utwierdzają przecież opinię publiczną w tym, że to rząd PiS wbrew woli społeczeństwa forsuje zakaz aborcji eugenicznej – wyjaśnia.
– Nie ma jednak powodu, by w przestrzeni medialnej widoczne były tylko zwolenniczki liberalizacji ustawy aborcyjnej i stąd, jak myślę, „biała akcja”. Tyle że na politykach białe zdjęcia na Facebooku wrażenia nie robią. Może zatem pomysłodawcy białych akcji pójdą o krok dalej? Skrzykną „biały piątek”, zablokują pół Warszawy, Sejm, siedziby lewicowych organizacji z Federacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny? Na razie takie akcje lepiej wychodzą paniom opowiadającym się za czernią – zastanawia się Niewińska.
Podobnie sprawę widzi Anna Piotrowska, dziennikarka portalu DoRzeczy.pl. – Lewico-liberalne media próbują wykreować wrażenie, że "Czarny Protest" to głos kobiet. Ja jako kobieta nie zgadzam się, żeby osoby domagające się prawa do zabijania swoich chorych dzieci, nazywające je zlepkiem komórek, mówiły w moim imieniu. Nie utożsamiam się ze środowiskiem, które powołując się na prawa kobiet, promuje postulaty najbardziej uderzające w kobiety, a biorąc na sztandary wolność walczy o samowole – twierdzi, po czym dodaje, że właśnie dlatego popiera "Biały protest". – Cieszy fakt, że akcja ma duże zainteresowanie, że nie dajemy się zakrzyczeć feministkom. Prawo do życia jest prawem fundamentalnym i nie pozwólmy odebrać go tym najsłabszym, którzy nie mogą się bronić – mówi.
"Czarne Protesty przybierają coraz bardziej agresywną i chamską formę"
Krytycznie na "Czarne Protesty" patrzy także Łukasz Warzecha. – Po pierwsze mam wrażenie, że dzisiejszy protest jest o wiele mniej uzasadniony, jeśli w ogóle wcześniej był, niż za pierwszym razem, bo on dotyczy projektu, który przecież nie penalizuje aborcji i matek dokonujących aborcji, nie ogranicza ich bardziej niż poza coś, co się wydaje całkowitym ludzkim odruchem, czyli aborcji eugenicznej tzn. dzieci, które mają wrodzone wady – mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl.
– Jestem sceptyczny wobec zmiany ustawy aborcyjnej, ale to nie nie uzasadnia "Czarnych Protestów", które jak protest pod kurią w Warszawie, przybierają coraz bardziej agresywną i chamską formę. Obserwowałem w internecie zachowanie zwolenników "Czarnego Protestu", jest tam bardzo dużo chamskich odzywek, ale paradoksalnie to dobrze, ponieważ ci ludzie się w ten sposób sami reklamują. Im bardziej będą się tak zachowywać, tym jest mniejsza szansa, ze zostaną potraktowani jako normalni ludzie przedstawiający swoje racje – dodaje publicysta.
W kontraście do ostrych wypowiedzi zwolenników aborcji, wypowiada się także pianistka, autorka współpracująca z "Do Rzeczy", a prywatnie mama, Karolina Marchlewska-Trzmiel. – A o Tobie Mama mówiła „mój płód” czy „moje Dziecko”, jak okazało się, że jest w ciąży, bo pojawiłeś się pod Jej sercem? A Mama zawsze będzie walczyć o życie swego śmiertelnie chorego Dziecka, po obu stronach brzucha. #białypiątek – podkreśla Marchlewska-Trzmiel na Facebooku, zachęcając do modlitwy o wszystkie dzieci.
"Czarne Protesty to szczyt tchórzostwa i bezsilności"
Mateusz Maranowski, dziennikarz portalu DoRzeczy.pl i Polskiego Radia 24 twierdzi, że "Czarne Protesty" to szczyt tchórzostwa i bezsilności. – Bardzo łatwo jest wejść sobie w tłum i wykrzykiwać hasła o mordowaniu ludzi, a nie mieć odwagi, aby powiedzieć wprost matkom chorych dzieci, osób niepełnosprawnych, że nie powinno być ich na tym świecie, a także, że nie pasują do nowego, wspaniałego świata lewicy – powiedział. Maranowski pochwalił też ideę "Białego protestu". – To fantastyczna akcja społeczna, która jest po to, aby dać opór temu, co jest na ulicach Warszawy i manipulacji. To właśnie najgorsza rzecz, która dzieje się z "Czarnym protestem", a mianowicie, że ci ludzie są bardzo mocno manipulowani. Do jednego wora wrzuca się cztery problemy, które się nie łączą – zaznaczył.
Maciej Pieczyński z "Do Rzeczy" wspomina za to, jak pewna szczecińska feministka skomentowała kiedyś "Marsz dla Życia" i pogardliwie zasugerowała jego uczestnikom, by zamiast "wyć za życiem” zrobili coś pożytecznego. – Dziś ta sama lewicowa działaczka sama „wyje” przeciwko życiu, organizując "Czarny protest" i kompletnie nie widzi własnej hipokryzji, bo w końcu jest święcie przekonana o absolutnej słuszności swoich poglądów. Feministkom wydaje się, że walkę o prawo do zabijania dzieci prowadzi oddolny ruch obywatelski, podczas gdy pro-life to jakaś tłuszcza zarażona katolicką propagandą. Organizatorki czarnego protestu fałszywie przypisują sobie prawo do wyłącznego reprezentowania praw kobiet – komentuje.
"To walka nie o żadne prawa kobiet, lecz o własną przestrzeń życiową"
Filip Memches, publicysta portalu tygodnik.tvp.pl, współpracownik tygodnika "Do Rzeczy" ocenił, że spór o aborcję jest tak naprawdę konfliktem o to, jak pojmujemy i interpretujemy podstawowe dla funkcjonowania cywilizacji pojęcia: wolność i odpowiedzialność. – O co zatem walczą zwolennicy opcji pro choice, spośród których rekrutują się uczestnicy piątkowego czarnego protestu? Czy w istocie nie o prawo do własnej przestrzeni życiowej? – pyta. – Każdy człowiek ma w sobie skłonność do egoizmu. Dąży do wygody. Chce wyrugować ze swojego życia cierpienie. I poglądy nie mają nic do tego. Taka po prostu jest ludzka natura. Świadectwem takiego stanu rzeczy jest chęć decydowania o tym, czy osoby chore, upośledzone, niepełnosprawne mają prawo do życia i czy w ogóle przysługuje im status człowieczeństwa. Odbieranie takim ludziom tego statusu to walka nie o żadne prawa kobiet, lecz o własną przestrzeń życiową – dodaje.
Memches zwrócił także uwagę na udział w "Czarnym proteście" mężczyzn. – Wbrew propagandzie środowisk pro choice, beneficjentami prawa do aborcji ostatecznie mają być oni, a nie kobiety.Można bowiem śmiało postawić tezę, że na decyzję kobiety o aborcji eugenicznej istotny wpływ ma brak wsparcia ze strony ojca dziecka. W sporze o aborcję nie chodzi zatem o emancypację kobiet, lecz o emancypację tych mężczyzn, którzy nie chcą podejmować odpowiedzialności – zauważył.
– Jeżeli nie godzimy się na zabijanie zdrowych ludzi, to tym bardziej nie możemy się godzić na zabijanie chorych dzieci – krótko podsumował Piotr Włoczyk z "Do Rzeczy".
Podobnego zdania jest Karol Gac z portalu DoRzeczy.pl. – Pomijając wulgarną i agresywną formę "Czarnego Protestu", którą widzieliśmy w niedzielę pod kurią w Warszawie, protest feministek w dużej części opiera się na kłamstwie i manipulacji. Garstka krzykliwych kobiet rości sobie prawo do reprezentowania wszystkich. Zupełnie pomijany jest fakt, że obywatelski projekt "Zatrzymaj Aborcję" zebrał ponad cztery razy więcej podpisów, niż jego lewicowy odpowiednik – zauważa. – Oczywiście, że jestem za życiem. Wspieram "Biały protest" i cieszę się, że kobiety nie godzą się z dyktatem feministek. Nie można też zapomnieć, że cała sprawa ma również kontekst polityczny. Mam nadzieję, że posłowie przyspieszą pracę nad obywatelskim projektem i jednoznacznie opowiedzą się po stronie życia – dodał.