Większość katolików na świecie w ogóle nie wie, że w Kościele szykuje się kolejna rewolucja, która przekształci życie ich wspólnoty. Powszechna niewiedza ułatwia działania tym, którzy dążą do zmian. Synod o Synodalności nie jest przedmiotem debaty niemal nigdzie na świecie. Powód jest prosty: największe centrowe kościelne tytuły muszą ograniczać się do powtarzania oficjalnej narracji, a ta jest po prostu niezrozumiała. Od momentu ogłoszenia Synodu o Synodalności ponad trzy lata temu Stolica Apostolska nie zdefiniowała nawet tak podstawowego pojęcia, jak sama synodalność. Konserwatyści już dawno stracili zainteresowanie całym przedsięwzięciem, uznając, że wszystko i tak jest z góry przesądzone: autorytarny papież Bergoglio razem ze swoim otoczeniem zrobi, co będzie chciał, niezależnie od synodu.
Zgromadzeniem, które rozpocznie się 2 października, interesują się tylko progresiści, ale z dobrych powodów wolą za wiele nie mówić. Wiedzą, że trzeba uważać na słowa – kiedy przeprowadza się odgórną rewolucję, tylko ostrożność może zagwarantować sukces.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.