"Do rajdu posła PiS doszło w czwartek rano, 31 października. Macierewicz w biegu opuścił studio Radia Wnet, gdzie był gościem, po czym wyruszył ze Starego Miasta w stronę centrum, łamiąc przepisy drogowe" – napisał "Fakt".
Według gazety Macierewicz przemierzał ulice Warszawy z telefonem przy uchu, wyprzedzając przy tym pojazdy na pasach czy wjeżdżając na buspas. "Za szereg wykroczeń, jakie popełnił, może stracić prawo jazdy" – czytamy w tekście.
Rajd Macierewicza ulicami Warszawy. Policja wyjaśnia sprawę, Siemoniak komentuje
"W przestrzeni medialnej pojawiły się informacje dotyczące szeregu wykroczeń popełnionych przez jednego z byłych ministrów. Do niebezpiecznej jazdy miało dojść wczoraj rano w centrum Warszawy. W związku z powyższym funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji wszczęli już czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie" – podała stołeczna policja na portalu X.
Do sprawy odniósł się także minister spraw wewnętrznych i administracji. Tomasz Siemoniak stwierdził, że "wszyscy są równi wobec prawa, nawet Macierewicz".
"Policja podjęła czynności w sprawie tego «rajdu», bo wszyscy są równi wobec prawa. Nawet Macierewicz, o czym zacznie się w końcu przekonywać. To osobnik nie tylko groźny dla bezpieczeństwa narodowego, ale i jak wskazują media dla bezpieczeństwa ludzi na drodze. Dość tych szaleństw!" – napisał szef MSWiA.
Według "Faktu" Macierewicz uzbierał podczas krótkiej podróży za kierownicą 27 punktów karnych. Dziennik odnotowuje, że policja może odebrać prawo jazdy po przekroczeniu 24 punktów karnych.
Polityk, który jest wiceprezesem PiS (od 2013 r.) i byłym ministrem obrony narodowej (w latach 2015-2018), na razie nie skomentował sprawy.
Czytaj też:
"Mówimy prawdę". Macierewicz reaguje na raport MON o podkomisji smoleńskiej