11 grudnia w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie odbyła się rozprawa w sprawie organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r., który zakończył się śmiercią 96 osób, w tym pary prezydenckiej i wielu ważnych polityków, szefów instytucji państwowych, duchownych, przedstawicieli ministerstw, organizacji kombatanckich i społecznych oraz wojskowych, w tym dowódców wszystkich Sił Zbrojnych RP. Była to drugie już postępowanie apelacyjne wyroku pierwszej instancji, po kasacji pierwszego prawomocnego wyroku przez Sąd Najwyższy z uwagi na obecność w składzie orzekającym sędziego mianowanego do Sądu Apelacyjnego po reformie KRS z 2017 r.
Wyrok został ogłoszony 16 grudnia 2024 r. Po stwierdzeniu, że bliscy ofiar tragedii smoleńskiej nie mogą mieć status osób pokrzywdzonych, a zatem nie mają uprawnienia do występowania w charakterze oskarżycieli subsydiarnych, w ustnych motywach sąd w zasadzie stwierdził, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i jego szef Tomasz Arabski mieli tylko i wyłącznie rolę koordynatora tego lotu. Choć do tej pory biegli podkreślali kluczową rolę koordynatora, tym razem sąd stwierdził, że jako koordynator lotu, KPRM miała jedynie rolę techniczną i nie posiadała kompetencji, aby odmówić lotu. Tomasz Arabski i urzędnicy KPRM nie mieli też, zdaniem sądu, żadnych podstaw, aby uważać, że lotnisko Smoleńsk-Północny nie zapewnia odpowiednich warunków bezpieczeństwa. Rola KPRM miała polegać tylko i wyłącznie na koordynowaniu lotów w taki sposób, aby nie było kolizji między zamówieniami na samoloty rządowe. Takiej kolizji 10 kwietnia 2010 r. nie było, a więc KPRM musiała „sporządzić zamówienie” na ten samolot. Sąd Apelacyjny stwierdził więc tym razem w nowym składzie, że szef KPRM nie miał kompetencji, aby prezydentowi RP ograniczyć dostęp do samolotu, o ile samolot był dostępny.
Dużą część trwającego prawie półtorej godziny ustnego motywowania wyroku zajęły wyjaśnienia sądu, mające dowieść, że wszystko wskazywało na to, iż lotnisko Smoleńsk-Północny było lotniskiem czynnym a nie lotniskiem zamkniętym w momencie, gdy miał przyjąć rządowy Tu-154 w dniu 10 kwietnia 2010 r.
Organizatorem lotu, odpowiedzialnym za wybór lotniska, była, zdaniem Sądu Apelacyjnego Kancelaria Prezydenta RP. Natomiast lot odbył się na trasie do lotniska wojskowego w Smoleńsku na podstawie rozkazu dowództwa Sił Powietrznych, a odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo ponosił 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego.
Sprawa przeciw byłemu szefowi KPRM i urzędnikom została zainicjowana w 2014 r. przez niektóre rodziny ofiar katastrofy. Przedstawiciele rodzin złożyli do sądu subsydiarny akt oskarżenia przeciwko urzędnikom KPRM odpowiedzialnym za organizację lotu do Smoleńska w kwietniu 2010 r. oraz pracownikom Ambasady RP w Moskwie. Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób. W czerwcu 2019 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał dwie z nich winnymi niedopełnienia obowiązków, przez co działały one na szkodę zarówno interesu publicznego, jak i prywatnego. Tomasz Arabski, jako były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska, usłyszał wyrok 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres 2 lat próby, a urzędniczce KPRM sąd pierwszej instancji wymierzył karę 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na 1 rok. Pozostali oskarżeni zostali uniewinnieni.
Apelację od tego wyroku wniosła zarówno prokuratura (na niekorzyść wszystkich oskarżonych), jak i obrońcy dwojga skazanych nieprawomocnym wyrokiem sądu I instancji. 25 czerwca 2021 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał w przeważającej części orzeczenie w mocy, nieznacznie uzupełniając opis czynu.
Następnie do Sądu Najwyższego trafiły kasacje złożone przez prokuraturę (dotyczyła ona jednego z uniewinnionych urzędników KPRM-u) oraz obrońców skazanych. Wyrokiem z 12 grudnia 2023 r. SN kasację prokuratora oddalił, natomiast uwzględniając zarzut kasacyjny obrońców oskarżonych, dotyczący nieprawidłowej obsady sądu rozpoznającego apelację, uchylił wyrok sądu apelacyjnego w zakresie skazującym Tomasza Arabskiego i urzędniczkę KPRM-u oraz uniewinniającym jednego ze współoskarżonych – pracownika KPRM. Sprawa została skierowana do ponownego rozpoznania przez Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Przed pierwszą rozprawą, wyznaczoną na 20 maja 2024 r., do sądu wpłynął wniosek obrońcy Tomasza Arabskiego o wyłączenie sędziego. Postanowieniem z 30 kwietnia Sąd Apelacyjny w Warszawie wyłączył część sędziów VIII Wydziału Karnego od udziału w tej sprawie. Z kolei 17 maja sąd wyłączył pozostałych sędziów ze składu orzekającego w tym procesie. Powodem był fakt, że byli to sędziowie z nadania zreformowanej Krajowej Rady Sądownictwa. W związku z tym, przewodnicząca wydziału skierowała sprawę do ponownego losowania sędziów z innego wydziału.
Sprawę zarejestrowano w II Wydziale Karnym 22 maja 2024 r. Już tydzień później w aktach znalazł się wniosek o wyłączenie kolejnego sędziego – Ewy Leszczyńskiej-Furtak. Wniosek ten złożyła sędzia osobiście, a postanowieniem z 21 czerwca Sąd Apelacyjny w Warszawie nie uwzględnił jej żądania, nie znajdując podstaw do wyłączenia sędziego.
W lipcu 2024 r. reprezentujący bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej prawnicy Ordo Iuris złożyli do Sądu Apelacyjnego w Warszawie wniosek o przyspieszenie rozpoznania sprawy. Zwrócili w nim uwagę na zbliżający się termin przedawnienia. Doprowadzenie zaś do przedawnienia w tym postępowaniu może mieć bardzo konkretne skutki procesowe, bowiem uchylenie i umorzenie postępowania z uwagi na przedawnienie, otworzy rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej możliwość dochodzenia roszczeń od Polski przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Nie można również pominąć tego, że jest to sprawa szczególna, szeroko komentowana przez opinię publiczną, a jej zakończenie merytorycznym rozstrzygnięciem jest szczególnie istotne z punktu widzenia interesu całego społeczeństwa polskiego i międzynarodowego.
Mimo to w listopadzie 2024 r. wniosek o wyłączenie złożyły pozostałe dwie sędzie z trzyosobowego składu orzekającego w tej sprawie – Ewa Jethon i Ewa Gregajtys. W związku z tym ostatecznie doszło do zmiany jednego sędziego ze składu orzekającego – Ewy Jethon, gdyż okazało się, że sędzia ta była już wcześniej wyłączona od rozpoznawania tej sprawy, gdy po raz pierwszy sąd apelacyjny miał rozpoznawać apelację w 2020 r.
11 grudnia br. w sądzie apelacyjnym odbyła się w końcu rozprawa. Podczas niej obrońcy oskarżonych złożyli szereg kolejnych wniosków dowodowych, w tym obrońca Tomasza Arabskiego wniósł o przesłuchanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego oraz Jacka Sasina, który w czasie katastrofy smoleńskiej był zastępcą szefa Kancelarii Prezydenta RP. Prokurator oraz pełnomocnicy oskarżycieli subsydiarnych oponowali wobec uwzględnienia tych wniosków dowodowych, wskazując na to, że nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy oraz w sposób oczywisty zmierzają do przedłużenia postępowania. Sąd, przyznając słuszność tej argumentacji, oddalił wnioski dowodowe obrońców.
W mowach końcowych obrońca Tomasza Arabskiego – adw. Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, podkreśliła, że obrona podtrzymuje wniosek o umorzenie postępowania z uwagi na brak skargi uprawnionego podmiotu, a w sytuacji, gdyby sąd uznał, że nie ma do tego podstaw, wniosła o uniewinnienie oskarżonego. Inny obrońca byłego polityka – adw. prof. Zbigniew Ćwiąkalski stwierdził, że rola Tomasza Arabskiego w przygotowaniu lotu była czysto formalna – miał on jedynie przekazać do pułku lotnictwa zamówienie na samolot. O umorzenie, ewentualnie o uniewinnienie wniósł także obrońca urzędniczki KPRM.
Adw. Magdalena Majkowska z zarządu Instytutu Ordo Iuris wskazała na odpowiedzialność oskarżonych za zorganizowanie lotu do Smoleńska. – Nie można sprowadzać roli koordynatora, do czego, mam wrażenie, że zmierza obrona, tylko do roli dysponenta samolotów. To koordynator był najważniejszą postacią, która mogła wstrzymać lot na lotnisko w Smoleńsku. Natomiast, jak wynikało z powszechnej wiedzy urzędników KPRM, lotnisko, na którym miał lądować 10 kwietnia samolot, było lotniskiem zamkniętym – podkreśliła.
Na podobną kwestię zwrócił uwagę adw. Krzysztof Boszko, inny pełnomocnik rodzin ofiar. – Nie budzi żadnych wątpliwości, że kompetencje organów podległych premierowi, a konkretnie oskarżonemu Tomaszowi Arabskiemu, nie mogą być zastępowane działaniami innych osób. Obowiązkiem urzędnika jest przeciwstawianie się złej praktyce i wpłynięcie na organy mu podległe. Nie doszłoby do katastrofy smoleńskiej, gdyby zadania urzędników były właściwie wykonane – zauważył prawnik.
Podczas rozprawy głos, w imieniu rodzin ofiar katastrofy, zabrała Izabela Januszko, matka stewardessy Natalii Januszko. – Jesteśmy przekonani, że jeśli w tym procesie nikt nie poniesie odpowiedzialności, urzędnicy dostaną jasny sygnał, że stoją ponad prawem. Dostaną przyzwolenie na selektywne „tracenie pamięci”, niedopełnianie obowiązków, nieznajomość przepisów. Ten proces jest doskonałą okazją, żeby deklaracjom, że nikt nie stoi ponad prawem, nadać treść – zaznaczyła.
Prokuratura podtrzymała swoją apelację na niekorzyść oskarżonych, jednocześnie argumentując przeciw apelacji obrońców oskarżonych. Wskazywała na niedopełnienie obowiązków także przez urzędnika KPRM, który w I instancji został uniewinniony, podkreślając, że nie poinformował on o przeszkodach związanych z lotem i zlekceważył instrukcję Head, czyli regulacje dotyczące organizacji lotów najważniejszych osób w państwie. Zdaniem prokuratury, wbrew twierdzeniom obrońców oskarżonych, rodzinom ofiar należy się status pokrzywdzonych w postępowaniu, gdyż oskarżeni działali na szkodę interesu publicznego i prywatnego pasażerów. Pracownicy KPRM oraz Tomasz Arabski wiedzieli, że lotnisko w Smoleńsku miało status zamkniętego i – zgodnie z regulacją HEAD – nie mogło ono zostać wykorzystane do takiego lotu – także ze względu na jego zły stan. Oskarżeni byli zobowiązani do sprawdzenia dokumentów i do zablokowania lotu na nieczynne lotnisko, a kierowana przez Arabskiego KPRM powinna wskazać inne – czynne – lotnisko.
Prawnicy Instytutu Ordo Iuris w imieniu części bliskich ofiar katastrofy smoleńskie wystąpią o pisemne uzasadnienie tego wyroku. Po zapoznaniu się z jego treścią, będą rozważać wniesienie do SN kasacji. Jednakże z uwagi na bliski termin przedawnia istnienie obawa, że SN nie zdąży rozpoznać merytorycznie wniesionej kasacji. Bliscy ofiar nie wykluczają w takiej sytuacji dochodzenia roszczeń od państwa polskiego przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.