Choć przed naszą reprezentacją wciąż czwartkowy mecz z Japonią, to wiadomo już, że piłkarze zakończą udział w mundialu na etapie rozgrywek grupowych. Wszyscy próbują poznać przyczyny tak słabego występu polskich zawodowców. Według Jana Hartmana, Polacy przegrali z tych samych powodów, co zawsze. Poświęcił on temu zagadnieniu cały felieton, trudno jednak odnaleźć w nim racjonalne argumenty czy przykłady odnoszące się wprost do sportu. Nie brakuje za to krytyki narodu polskiego, hiperbolizacji naszych wad, a także niezbyt przychylnych epitetów.
"Infantylne i buńczuczne zachowanie mas polskich kibiców, nachalność i hałaśliwość ich bezmyślnego, naiwnego entuzjazmu doskonale konweniują z masami podpitych polskich turystów, wydzierającymi się w nadmorskich kurortach Grecji czy Hiszpanii, z polskimi pijaczkami zataczającymi się po rzymskich placach i polegującymi na wiedeńskich czy paryskich stacjach metra" – stwierdza filozof. Jego zdaniem, Polacy nie potrafią się zachować i wszędzie gdzie się pojawią, robią złe wrażenie: "Biedni Polacy muszą co rusz zderzać się z potworną prawdą, że jesteśmy w oczach Zachodu krajem marginalnym, krajem, jakich wiele, a nasza rzekoma wielkość i wyjątkowość nie różnią się niczym od wielkości i wyjątkowości (a raczej poczucia wielkości i wyjątkowości) dziesiątek innych krajów średniej wielkości".
Według Hartmana, Polska to "niekochane dziecko Europy". "Polacy nie są beznadziejni. Polacy są niekochani i – jak wszystkie niekochane istoty – cokolwiek uczynią, kiedyś będzie zwrócone przeciwko nim. I tu ludowa intuicja, nagłaśniana przez rząd, jest w zasadzie słuszna. Żałosne popiskiwanie głupiego rządu „respect us!” i to śmieszne potupywanie nóżką na salonach jest tak naprawdę płaczem niekochanego dziecka Europy" – stwierdza na swoim blogu.
Czytaj też:
Anna Lewandowska o porażce Polaków. "Smutno na serduchu"