Edwarda Lubaszenkę poznałem w latach 70. w krakowskim SPATiF-ie. Był dość blisko z moimi dobrymi znajomymi, więc raz czy drugi znaleźliśmy się przy tym samym stoliku, w jednym towarzystwie. Była okazja, żeby pogadać, a przy okazji napić się razem wódki - o tym na łamach "Do Rzeczy" pisze Waldemar Żyszkiewicz.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.