W komentarzu udzielonym portalowi DoRzeczy.pl Maria Przełomiec odniosła się do wywiadu, jakiego przed kilkoma dniami udzieliła telewizji internetowej wPolsce.pl. Wypowiedzi, jakie padły w czasie rozmowy zostały ostro skrytykowane m.in. przez środowiska narodowe. Doczekały się także odpowiedzi ze strony Polaków z Litwy. Publicystka, a jednocześnie Sekretarz Rady Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, w ostrych słowach oceniła działalność Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin, uznając iż w zasadzie ta formacja niemal nic robi dla naszych rodaków mieszkających na Litwie.
"Popełniłam jeden błąd"
Pytana, czy osobie, choć będącej publicystką, pełniącej wysoką funkcję w Fundacji mającej pomagać Polakom mieszkających na Wschodzie, przystoi wyrażanie tak kategorycznych sądów na temat jednej z organizacji będących beneficjentem tej pomocy, Maria Przełomiec odpowiada: „Jedno z drugim jest bezpośrednio związane, ponieważ propozycję bycia Sekretarzem Rady Fundacji otrzymałam właśnie z powodu mojej działalności publicystycznej. To jest funkcja społeczna, a jako sekretarz Rady Fundacji mam obowiązek dbać czy przekazywane na Wschód pieniądze polskich podatników są wydawane na cele na które zostały przeznaczone. Niestety ZPL, przedstawił fundacji fałszywe faktury na sumę ponad 120 tys zł".
Publicystka oświadcza, że nie żałuje swoich słów i podkreśla, że "jako członek Rady a nie władz Fundacji ma prawo do wyrażania swoich poglądów". – Moja wizyta w telewizji wPolsce.pl została sprowokowana wyjątkowo nieprzyjemnym i częściowo mijającym się z prawdą wywiadem pana Waldemara Tomaszewskiego, w którym dziwił się on m.in. jak państwo polskie może wydawać tyle pieniędzy na telewizję Biełsat, która „rusyfikuje” Polaków na Wschodzie, zarzucił innemu polskiemu działaczowi na Litwie, założycielowi Radia Znad Wilii Czesławowi Okińczycowi, że współpracował z KGB (nb. pan Okińczyc przysłał dokumenty z litewskiego odpowiednika IPN zaprzeczające tym „rewelacjom” ale portal na którym ukazał się wywiad do tej pory ich nie opublikował), pan Tomaszewski dodał, że radio jest antypisowskie i było wspierane przez PO, tymczasem radio powstało w roku 1992 i jeżeli było przez kogoś wspierane, to przez panią marszałek Alicję Grześkowiak, która z PO nigdy nie miała nic wspólnego. Pan Tomaszewski oczywiście bronił także prezesa ZPL, pana Mackiewicza, który jest podejrzany o fałszowanie wspomnianych wyżej faktur i mimo wezwań odmawia stawienia się przed polskim prokuratorem. Zasłania się immunitetem litewskiego sejmu i atakuje polską ambasador na Litwie, w wywiadach dla litewskich mediów nazywając ją „wypełniającym polecenia Warszawy urzędnikiem obcego państwa, który stara się coś narzucić litewskiemu parlamentarzyście” – tłumaczy Maria Przełomiec, dodając iż w tym wypadku chodziło o sugestię by pan Mackiewicz, do czasu wyjaśnienia sprawy ze sfałszowanymi fakturami, zawiesił swoją działalności w ZPL i AWPL, organizacjach chlubiących się, że jako jedyne na Litwie nie są zamieszane w żadne afery finansowe.
Maria Przełomiec przyznaje, że w rozmowie z Michałem Karnowskim „rzeczywiście popełniła jeden błąd”. Jak wskazuje, nie powiedziała, że AWPL-ZChR przedstawiła w litewskim Sejmie ustawę dotycząca Polaków na Litwie. – We wrześniu 2014 roku zgłosiła projekt postulujący przywrócenie starej (nb. bardzo dobrej) ustawy o mniejszościach narodowych. Projekt ten nigdy jednak nie trafił pod obrady sejmu – mówi.
"Jeśli się pomyliłam, przepraszam"
Dziennikarka Telewizji Polskiej podkreśla, że jeżeli idzie o wykształcenie Renaty Cytackiej, która w latach 2012–2014 była wiceministrem energetyki w rządzie Algirdasa Butkevičiusa, była nieprecyzyjna. – Powiedziałam, że „przypuszczalnie”, bo nie pamiętałam jakie pani Cytacka ma wykształcenie. Wydawało mi się, że jest po polonistyce. Jeśli więc się pomyliłam, przepraszam – mówi Maria Przełomiec.
"Przy tych możliwościach, jakie mają, nie zrobili dla Polaków na Litwie prawie nic"
Wg. Marii Przełomiec, o tym, że przywódcy litewskich Polaków traktują polskie dziedzictwo na Litwie jak "prywatny folwark", najlepiej świadczy, ostatni "skandal". – Podejrzany o defraudacje pan Mackiewicz, 30 lipca zdjął polskie flagi w Zułowie czyli miejscu urodzin marszałka Piłsudskiego i oświadczył, że z powodu prześladowań ze strony państwa polskiego, nie będzie w Zułowie żadnych obchodów 100 lecia odzyskania niepodległości. Zułów, został przez ZPL uporządkowany za pieniądze polskich podatników, a pan Mackiewicz - z całym szacunkiem - nie jest właścicielem Związku Polaków na Litwie, ani Zułowa – podkreśla dziennikarka.
– W momencie kiedy zjawi się w polskiej prokuraturze i oczyści z podejrzeń, nikt nie będzie miał do niego pretensji. Z jakichś powodów jednak nie chce tego zrobić. Co więcej, gdy Senat do wyjaśnienia całej sprawy, ograniczył finansowanie reprezentowanych przez takich liderów polskich organizacji, Panowie - jak słyszę - załatwiają sobie wsparcie od PKN Orlen. Bardzo prawdopodobne, że nie orientujący się w sytuacji polscy biznesmeni pieniądze dadzą – twierdzi Przełomiec.
Sekretarz Rady Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzi pozostaje przy swojej krytycznej ocenie AWPL-ZChR. – Przy tych możliwościach, jakie mają, nie zrobili dla Polaków na Litwie prawie nic – przekonuje. – To jest ciągłe domaganie się od władz Polski, żeby dawały kolejne pieniądze tylko żeby - broń Boże - z tych pieniędzy ich nie rozliczać – dodaje. Jako przykład Maria Przełomiec podaje kwestię wyprawek. – Pan Tomaszewski stanowczo zażądał, żeby każdy pierwszoklasista na Litwie dostawał od polskiego podatnika tysiąc złotych. Te pieniądze nie były rozliczane. My nie wiedzieliśmy, czy za te pieniądze rodzice rzeczywiście kupują wyprawki szkolne, czy są one przeznaczane na zupełnie inne nie związane ze edukacją dziecka cele. Ustaliliśmy więc, że będziemy kompletować wyprawki: kupować tornistry, podręczniki, wyposażenie i dawać 100 euro na rękę. Rozpętała się burza, że to „skandal”, że „Polska prześladuje” i „zniechęca do posyłania do polskich szkół” – kontynuuje Maria Przełomiec. Ostatecznie wrócono do wypłaty gotówki. Maria Przełomiec twierdzi również, że polskie szkolnictwo na Litwie, szczególnie te na prowincji, pozostawiają wiele do życzenia. – Poziom w polskiej szkole na prowincji często jest słaby. A kiedy władzom ZPL zwraca się uwagę, traktują to jako atak na Polaków na Litwie – twierdzi dziennikarka.
"Mąż Pani Cytackiej publicznie na mnie nakrzyczał"
– Rodzice niestety nieraz posyłają dzieci do szkół litewskich, ponieważ mają one lepszy poziom. Co więcej byłam zdziwiona, że często nauczyciele w polskich szkołach na Litwie mówią po polsku z błędami. Jako osoba energiczna zwróciłam się w Polsce do osób kompetentnych z pytaniem, dlaczego tak się dzieje, czemu nie organizuje się kursów językowych. Usłyszałam, że próbowali, ale nie było chętnych – mówi Maria Przełomiec i dodaje, że kiedy poruszyła tę sprawę na konferencji w Warszawie, "mąż p. Cytackiej publicznie na nią nakrzyczał, utrzymując, że na polskiej prowincji nauczyciele też nie mówią po polsku poprawnie".
– Moim obowiązkiem, również jako sekretarza, jest bronić interesów Polaków na Litwie, a uważam, że niestety liderzy polskiej mniejszości w tej chwili robią litewskim Polakom więcej złego niż dobrego – podkreśla nasza rozmówczyni.
"Liderzy AWPL i ZPL powodem trudnych relacji Polaków z Litwinami"
Zdaniem Przełomiec, właśnie w liderach AWPL i ZPL w dużej części tkwi problem trudnych relacji Polaków z Litwinami. – Litwini świetnie pamiętają, że kiedy oni walczyli o niepodległość w latach 1990,1991 (przypominamy, że pod wileńską wieżą telewizyjną, zginęło w styczniu 91, 14 osób a 600 zostało rannych), część polskich liderów próbowała pod egidą Moskwy – jeździli nawet w tej sprawie do Gorbaczowa – stworzyć polski kraj narodowy. I teraz, kiedy na czele Polaków na Litwie stoją ludzie, z których jeden czyli pan Tomaszewski idzie do wyborów z Aliansem Rosjan, a drugi czyli pan Mackiewicz był ostatnim wicenaczelnym pisma Sowieckaja Litwa, po szkoleniach w szkole przy KC Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego - na co istnieją dokumenty - cześć litewskich polityków wykorzystuje to przeciwko litewskim Polakom przedstawiając ich jako zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Dlatego też uważam, że tacy ludzie w stosunkach między Wilnem a Warszawą bardziej szkodzą niż pomagają – ocenia publicystka.
Sekretarz Rady Fundacji PPnW ponownie podnosi tezę, iż "Waldemar Tomaszewski ani razu nie próbował w litewskim parlamencie załatwić kwestii 5 proc. progu wyborczego, wprowadzonego przez litewskie władze dla mniejszości narodowej, czym łatwo usprawiedliwić koalicję z Aliansem Rosjan". – Co więcej, kiedy podczas przygotowywania reportażu o stosunkach polsko-litewskich po 1991 roku, zapytałam o to podczas wywiadu lidera Polaków, zamiast udzielić najbardziej oczywistej odpowiedzi, zaczął domagać się ode mnie bym mu powiedziała, kto mi zapłacił za zadawania takich pytań. Sprawa miała miejsce przy świadkach – relacjonuje. Maria Przełomiec uznaje to za świadome działanie Tomaszewskiego. – W momencie, kiedy Litwini zniosą próg wyborczy dla mniejszości, kiedy wreszcie zostają spełnione słuszne postulaty dotyczące zwrotu ziemi, podwójnego nazewnictwa czy pisowni nazwisk, silny wódz, wymagający bezwzględnego posłuszeństwa i nie znoszący krytyki przestaje być potrzebny. To samo zresztą dotyczy drugiej strony czyli narodowców litewskich, którym też potrzebny jest wróg w postaci prorosyjskich Polaków, który to warunek obecni liderzy świetnie spełniają – ocenia.
Dziennikarka odnosi się również do kwestii polskiej telewizji na Litwie. – Co do mediów - słabo starali się liderzy AWPL i ZPL o transmisję polskiej telewizji, skoro latami nie udało się tego załatwić i dopiero kiedy do sprawy wziął się Polski Klub Dyskusyjny, polską telewizję można na Litwie oglądać - nb. płaci za to państwo Litewskie - AWPL podłączyła się dosłownie na ostatnim zakręcie – mówi Przełomiec.
– Podobnie ma się sprawa z resztą zarzutów [zawartych w oświadczeniu - red.]- oczywiście liderzy AWPL i ZPL od dawna bardzo głośno mówili i mówią o słusznych postulatach polskiej mniejszości, nie chodzi jednak o to, aby krzyczeć, ale załatwiać, czyli mówiąc inaczej przekonywać prezydium litewskiego sejmu i litewskich posłów do poparcia, zmuszać kolejne parlamenty do zajmowania się tym na sesjach, samo krzyczenie nie wystarcza. Jak już pisałam w 2014 AWPL zgłosił wniosek o przywrócenie ustawy o mniejszościach, dalej leży w prezydium kolejnego sejmu, nie ruszony. AWPL popiera niemal wszystkie ustawy obecnej koalicji. Z dwoma wyjątkami. Cały klub sprzeciwił się zakazowi noszenia na Litwie tzw. giergijewskiej lentoczki, symbolu rosyjskiego nacjonalizmu i aneksji Krymu, a podczas głosowania ustawy w sprawie głodującego w rosyjskim łagrze ukraińskiego reżysera Olega Sencowa, polscy i rosyjscy posłowie wstrzymali się do głosu. Na razie w „polskich” sprawach AWPL-ZChR osiągnął od rządzącej koalicji jedno, komisja etyki litewskiego sejmu, nie zgodziła się na uchylenie immunitetu, podejrzanemu o defraudację prezesowi ZPL, posłowi Mackiewiczowi – mówi i dodaje: "Jak mawiała moja Babunia, kiedy zawaliłam jakąś sprawę – „ja Cię nie pytam co robiłaś, ale co zrobiłaś”.
– Na pozostałe zarzuty oparte na wyrwanych z konteksty cytatach nie będę odpowiadać, zainteresowanych odsyłam do calego wywiadu na stronie telewizji WPolsce.pl – kwituje.
Czytaj też:
"Kłamstwa, oszczerstwa i manipulacje". Ostra odpowiedź AWPL-ZChR na wywiad z Przełomiec
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.