Podczas niedzielnej Mszy świętej w parafii błogosławionego Edwarda Detkensa w Lesie Bielańskim odprawionej w intencji zmarłej dzień wcześniej wokalistki zespołu Maanam Kory doszło do niecodziennej sytuacji. W pewnym momencie na ołtarz wszedł ksiądz Wojciech Drozdowicz z suzafonem. Z głośników puszczono wtedy piosenkę „Krakowski spleen”. Duchownemu towarzyszył mężczyzna - Wojciech Morawski - który zagrał na bębnach. O to, czy tego rodzaju sytuacje powinny mieć miejsce w Kościele zapytaliśmy ks. Daniela Wachowiaka.
– Sytuacja - tak jak ją widzę na filmiku - nie miała miejsca na Mszy Świętej. Zdaje się, że tuż przed rozpoczęciem Świętej Liturgii. Nie zmienia to faktu, że zarówno prezbiterium, jak i czas przygotowania do Eucharystii nie są przestrzeniami oddawania chwały komukolwiek poza Bogiem i świętym w Bogu – ocenia duchowny. Jak podkreśla, w ostatnim czasie wielu wrażliwych katolików, niestety zauważa tendencje zastępowania Teocentryzmu, antropocentryzmem - także w świecie sprawowania liturgii. – Niejeden przypadek to wyparcie Adoracji Boga na rzecz adoracji siebie wzajemnie – dodaje. Ksiądz Wachowiak tłumaczy, że próbował to wyprostować Benedykt XVI, a za nim kard. Robert Sarah, odpowiedzialny za liturgie w całym Kościele, ustawiając choćby krzyż na środku ołtarza. – Ma on uświadamiać obecnym w Kościele, że Msza Święta nie jest podziwianiem siebie, ale uobecnieniem Golgoty i Wydarzenia Wielkanocy – wskazuje.
– Liturgia i świątynia nie są prywatną sferą żadnego księdza. Należy to do Boga i Kościoła – akcentuje nasz rozmówca. Wracając sytuacji w Kościele na warszawskich Bielanach, duchowny wyraża pogląd, że została niestety zachwiana właściwa proporcja, w której utracono Teocentryzm na rzecz modnego czynienia z Liturgii sympatycznego czasu, w którym nikt nie poczuje się odepchnięty. Wskazując, że stało się to zapewne w dobrej wierze, ks. Wachowiak dodaje: "Czy jednak zły łotr mógł poczuć zlekceważenie ze strony Zbawiciela, który nie zwrócił na niego uwagi, rozmawiając jedynie z Dobrym? I jednego i drugiego pokochał identycznie. Za jednego i drugiego umarł na krzyżu, a jednak forma przekazu Misji Zbawiciela była dalece odmienna".
– Pani Kora - którą sądzi jedynie Boże Miłosierdzie - rzeczywiście publicznie dawała wyraz swej dezaprobaty wobec wiary Kościoła. Nie wiemy, jaki odbył się dialog między Panią Korą a Stwórcą w chwili Jej śmierci. Ze względu jednak na Jej ziemskie przywiązanie do innej wiary - jak to napisał Jej maż - nie wolno nam Bożego Miłosierdzia głosić tak, jak czynimy to wobec osób publicznie uznających swój grzech i oddanie Panu Bogu – podkreśla. Zdaniem kapłana, jeśli ks. proboszcz z Lasku Bielańskiego chciał wyrazić swoje pozytywne emocje wobec zmarłej piosenkarki, mógł zaprosić chętnych np. do sali parafialnej i tam wykonać jej utwór.