Kamila Baranowska: Ma pan poczucie, że dał się nabić w butelkę?
Jerzy Zelnik: Czuję się tak, jakbym brał udział w jakimś teatrze albo show, jakbym był na pograniczu jawy i snu. Mam wrażenie, że całe to zamieszanie nie dotyczy w ogóle mnie. Dopóki nie usłyszałem nagrania i swojego głosu, dopóty myślałem, że mnie w coś wrobiono i nie wiem zupełnie w co. Manipulacja wydawała mi się tak ewidentna, że w pierwszej chwili zacząłem się śmiać. Do głowy mi nie przyszło, że ktokolwiek da temu wiarę. (...)
Czyli nie ma pan sobie nic do zarzucenia?
Co mogę mieć sobie do zarzucenia? Jak można mieć sobie cokolwiek do zarzucenia w sytuacji, w której człowiek dzwoni do kolegów i pyta ich o opinię na temat jakiegoś projektu pana prezydenta Dudy o emeryturach?
Po co Rock Radio miałoby robić taką prowokację?
Przypuszczalnie chodziło o uderzenie w moją wiarygodność, a przy okazji uderzenie w wiarygodność formacji, którą popieram od lat. Chodzi oczywiście o Prawo i Sprawiedliwość. Zwłaszcza że „aferę” rozkręcono na ostatniej prostej kampanii wyborczej, parę dni przed wyborami, choć rozmowa odbyła się, o ile pamiętam, na początku września. Poza tym ja jestem łatwym łupem, bo mam życzliwość dla ludzi, jestem dobroduszny i z reguły nie odmawiam pomocy, gdy ktoś prosi. (...)
fot. Andrzej Iwńańczuk/Reporter