Ostatnimi czasy na salonach najmodniejsze jest obrzucanie Putinem. Rosyjski car kilka lat temu był tam wielbiony jako bohater pozytywny katastrofy smoleńskiej, w kontrapunkcie do jej bohatera negatywnego, „nabzdyczonego prezydenta”, który „uparł się lądować na kartoflisku”, by użyć niezapomnianych słów reżysera Machulskiego. Jednak to już nieprawda – dziś Putin jest tym błockiem, którym paprze się każdego wroga postępu i europejskości, dokładnie tak jak to było z „faszyzmem” w czasie Kominternu i jego „frontów ludowych”. Kaczyński, Orbán – każdy, kto nie nasz, „działa na korzyść Putina”, bo rozbija jedność europejską. I proszę powstrzymać się od uwagi, że najbardziej do rozbijania tej jedności przyczyniają się Angela Merkel i Komisja Europejska, bo hejt i logika to dwie różne sprawy.
Miło się znaleźć w dobrym towarzystwie i dowiedzieć się z „Gazety Wyborczej”, że putinowskie jest także „Do Rzeczy”. A raczej miło byłoby, gdyby „Gazecie” zechciało się do tego odkrycia zatrudnić jakieś lepsze pióro niż Tomasz Piątek, autor znany jako celebryta heroinista i schizofrenik. Niewykluczone – choć osobiście wątpię – że jego literackie świadectwa kolejnych odwyków i terapii warte są, by pozostać w polskiej literaturze, ale pomysł, by kogoś o takich kwalifikacjach zatrudniać jako publicystę politycznego, jest doprawdy ekstrawagancki.
Najwyraźniej jednak pewnych potrzebnych w walce propagandowej tez nie jest w stanie postawić nikt poza człowiekiem mającym chemicznie obezwładnioną część mózgu odpowiedzialną za logikę i ciągi przyczynowo-skutkowe. Poza garścią bzdur, które każdego normalnego publicystę by skompromitowały, jedynym bowiem argumentem „Wyborczej” wskazującym na nasz związek z Putinem jest naruszanie politpoprawności w kwestii związków homoseksualnych.
To stara obsesja Piątka. Kiedyś z tym samym zarzutem prowadził akcję straszenia listami naszych reklamodawców. Nie wytrzymała tego nawet „Krytyka Polityczna”, jego ówczesny pracodawca. Wtedy to właśnie przytuliła nieszczęśnika „Wyborcza”, licząc, że się jej przyda do podobnych celów jak Platformie Stefan Niesiołowski. Trudno mieć w tej sytuacji pretensje do samego Piątka, ale jego dysponenci przekroczyli kolejny próg zbydlęcenia.