Na każdej uroczystości, na której pojawia się asysta wojskowa, musi zostać odczytany apel upamiętniający ofiary tragedii w Smoleńsku. Takie zarządzenie miał wydać minister Macierewicz. Już doprowadziło ono do scysji w sprawie obchodów rocznicy poznańskiego czerwca, ponieważ prezydent tego miasta na apel smoleński w pakiecie z asystą się nie zgadza, a z kolei wojsko nie zgadza się na asystę bez apelu.
Lewicowy prezydent Poznania jest osobą mocno kompromitującą to miasto fobią, jaką okazuje wobec wszelkich treści i uroczystości trącących mu patriotyzmem (zbojkotował np. obchody rocznicy powstania wielkopolskiego), ale tu akurat dostarczono mu solidnego pretekstu. Co ma bowiem wspólnego wolnościowy (dla prezydenta miasta zapewne „rewolucyjny”) zryw poznańskich robotników z tragedią, której przyczyny pozostają wciąż równie dalekie od wyjaśnienia jak sześć lat temu?
Umieszczenie jej ofiar w wojskowym apelu narzuca pewną narrację – czyni z nich „poległych”, tak samo jak polegli ci, którzy bronili Westerplatte, albo ci, którzy wdzierali się na Monte Cassino. To jednak nadużycie.
Minister dopuszcza się go nie przypadkiem. Każda władza potrzebuje mitu, każda więc mitologizuje zdarzenia dla siebie ważne. Dla neosanacyjnych rządów PiS kult śp. Lecha Kaczyńskiego ma być tym, czym dla sanacji przedwojennej kult Piłsudskiego. Tylko że się zupełnie do tego nie nadaje.
Kult Piłsudskiego był kultem zwycięskiego wodza, który jako Naczelnik Państwa odbudował je i pobił bolszewików. Czym ma być kult Kaczyńskiego? Kultem ofiary zamachu, w który wierzy część PiS? Dobrze, zgódźmy się, że był to zamach. To nie powód do dumy, tylko do wstydu i hańby. Polacy nie umieli dopilnować bezpieczeństwa prezydenta, pozwolili na to, by latał on starym gruchotem, by w specjalnym pułku lotniczym panował bardak, w którym każdy mógł sobie wejść i podłożyć bombę. Z tego ma być mit założycielski nowej Polski? Fakt, że Lech Kaczyński był człowiekiem prawym, pozostaje poza dyskusją. Wielu twierdzi to samo o Kennedym. Jednak czy wyobrażają sobie państwo, że każda uroczystość w USA zaczyna się od obowiązkowego przypomnienia, jak z tragicznym skutkiem dały ciała amerykańskie służby w Dallas w 1963 r.? Nie? No właśnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.