Prezes Trybunału Konstytucyjnego, Andrzej Rzepliński, udzielił wywiadu „Tygodnikowi Powszechnemu”. Niby żaden news, zważywszy na homeopatyczny nakład „tygodnika katolickiego dla niewierzących”, ale wywiad ten natychmiast został szeroko rozkolportowany. Nie miejsce tu na dokładne streszczenie, ale są w nim trzy główne wątki.
Pierwszy to atak na prof. Kamila Zaradkiewicza (charakterystyczne: „Gazeta Wyborcza” w omówieniu wywiadu określa go mianem „zbuntowanego urzędnika”; Rzeplińskiego oczywiście nie). Rzepliński nazywa Zaradkiewicza „bardzo chorym człowiekiem”, szydząc ze zwolnienia lekarskiego, które nie pozwala mu wieloletniego dyrektora biura orzecznictwa TK wyrzucić, i tym sposobem uchyla się od polemiki z argumentami, które przedstawił był Zaradkiewicz, wykazując bezprawność decyzji prezesa TK. W sumie nic dziwnego – odkąd Zaradkiewicz skutecznie zniweczył narracje o „oczywistym łamaniu konstytucji” przez PiS, jest jasne, że zostanie przez siły postępu zdemaskowany. Pytanie tylko, czy jako Żyd, czy jako homoseksualista i czy demaskacji tej dokona „Newsweek” czy „Wyborcza”.
Wątek drugi, dominujący, to wynurzenia, w których Rzepliński, zdyskredytowawszy w swym mniemaniu Zaradkiewicza argumentem ad personam, w całej rozciągłości, acz nieświadomie potwierdza jego obawy, prezentując się jako człowiek niezwykłej pychy i zarozumiałości, obsadzający się w roli narodowego herosa, dla którego prawo i konstytucja są tylko narzędziami w wielkiej misji powstrzymania Kaczyńskiego i odsunięcia go od rządów. Misji, jak wynika z wywiadu, do której powołanie poczuł już wiele lat temu.
Wreszcie trzeci wątek to męczeństwo. Kluczowa jest tu enuncjacja Rzeplińskiego, że „były plany wyprowadzenia go w kajdankach”. Kto w PiS snuł takie plany i skąd Rzepliński się o nich dowiedział, nie wiadomo. Jednak on sam wyraźnie wierzy w to choćby dlatego, by wiarą w swe niedoszłe męczeństwo uzasadniać własne postępowanie. Cóż, w świetle tego wywiadu do wyprowadzenia Rzeplińskiego stosowniejszy od kajdanek wydaje się kaftan. I nie myślę o żadnym „Wspaniałym stuleciu” i kaftanie jedwabnym, jakim obdarowywał swych murzów w dowód uznania sułtan. Nie, chodzi o taki właśnie kaftan, jak państwo wiedzą.