W amerykańskich konserwatywnych mediach przełomu wieków nie było bardziej wpływowej figury niż Roger Ailes. Doradca w kampaniach czterech prezydentów i twórca potęgi Fox News z własnej telewizji odchodził jednak w niesławie i w cieniu oskarżeń o molestowanie seksualne. Dwa lata po jego śmierci, gdy nie mógł już (do czego przywykł) odpowiedzieć atakiem na atak, show-biznes dokonał dekonstrukcji wszystkiego, co zbudował. Serial „Na cały głos” („The Loudest Voice”) to modelowy przykład hollywoodzkiej ślepoty na jedno oko. Republikanie – nawet jeśli osiągają oszałamiający sukces – są przy okazji źli, chciwi, cyniczni i brzydcy. Grany przez Russella Crowe’a Ailes jest każdym po trochu. A wraz z nim, co twórcy serialu mówią z łopatologiczną prostotą, również najchętniej oglądana telewizja w kraju. Ta, która dała liberałom wroga numer jeden – populizm i jego dziecko, Donalda Trumpa. „Na cały głos” stanowi ich zemstę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.