Wiesław Chełminiak || Czy to możliwe, by Jack London, ulubiony autor Nikodema Dyzmy, twardziel i romantyk, stoczył się do poziomu nudziarza, nieuchronnie skazanego na zapomnienie?
Do takiego ponurego wniosku można dojść, oglądając nową ekranizację „Martina Edena”.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.