Jak można się było spodziewać, największy kłopot był z dziadkiem, który uparł się, by oglądać w Jedynce śpiewającą kolędy Parę Prezydencką na zmianę z braćmi Golcami, a nie – jak tradycja nakazuje – zaśmiewać się z przygód Kevina, co to w Polsacie sam został w domu. Ucapił dziadyga pilota i trzymał go kurczowo, podgłaśniając tylko porykiwania bliżej nieznanych pieśni – pasterskich chyba – w których ani słowa nie było o Czerwononosym Rudolfie, za to reklamowano jakieś rękawiczki i smyczki.
Młodsza siostra próbowała zagłuszyć te pienia, włączając płytę z przynajmniej wszystkim znanym tekstem, a mianowicie „The Last Christmas”, ale babunia zaczęła płakać i daliśmy sobie spokój. Wprawdzie okazać się miało, że roniła łzy od chwili, gdy stwierdziła brak w programie w tym feralnym dniu odcinków swoich ulubionych seriali z „Klanem” i „Barwami szczęścia” na czele, zrobiło się jednak nieprzyjemnie.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.