Pozostaje pani wierna swoim estetycznym wyborom od czasu debiutu. Mówimy „Katarzyna Groniec” – myślimy „piosenka aktorska”.
Kłopot w tym, że wcześnie jesteśmy obdarzani jakimś mianem, zaszeregowani i potem trudno jest walczyć z ludzkim przyzwyczajeniem. To powierzchowne, ale przecież generalnie życie w wymiarze gazetowym takie jest.
A nie myślała pani, żeby zburzyć ten wizerunek Katarzyny z chmurą na czole i nagrać płytę z lekkimi utworami do tańca?
Kto by kupił taką płytę? Miałabym teraz wyskoczyć na scenę w kostiumie kąpielowym? To zupełnie poroniony pomysł, a poza tym nie umiem tańczyć. No i nie odczuwam aż takiej potrzeby zmian. (...)
Zwykle artysta wydaje płytę, po czym rusza w trasę. Pani zrobiła odwrotnie. „Wiszące ogrody” były najpierw spektaklem przygotowanym na Przegląd Piosenki Aktorskiej 2013, potem zaśpiewała pani na kilkudziesięciu koncertach w całej Polsce.
Ludzie lubią po koncercie kupić płytę z czymś, co właśnie słyszeli. Nagraliśmy studyjną wersję 10 z 20 piosenek, które wykonuję na koncertach. Płyta miała się ukazać w listopadzie zeszłego roku, ale doszło do połączenia dwóch firm płytowych i premiera została przełożona na marzec tego roku. Jest to rzeczywiście podsumowanie roku grania.
Jak zmieniała się interpretacja tych piosenek przez lata?
Na pewno dziś rozumiem te słowa inaczej. Kiedyś wydawało mi się, że wiem, o czym są. Teraz po prostu wiem. Z biegiem lat nie sposób nie dotknąć pewnych mrocznych stron życia i jeśli człowiek przy tym nie polegnie, to warto o tym opowiedzieć. (...)