Milczenie jest fatalną strategią. Kobieta, bez której historia surrealizmu wyglądałaby zgoła inaczej, chciała pozostać w cieniu. Skryta i nieskora do zwierzeń, nie pisała pamiętników, skrupulatnie niszczyła listy i pamiątki przeszłości. Miała w nosie, co ludzie o niej pomyślą. Wykorzystali to wrogowie, wyrabiając Gali opinię femme fatale, pazernej, wiecznie naburmuszonej i aroganckiej jędzy, złego ducha paryskiej oraz nowojorskiej awangardy. Jednego tylko nie mogli jej odmówić: siły charakteru.
Urodziła się w Kazaniu, w 1894 r., jako Helena Dmitrijewna Diakonowa. Ojciec był urzędnikiem w ministerstwie rolnictwa, rodzina matki miała kopalnie złota na Syberii. Stać ich było na francuskojęzyczną piastunkę, prywatną szkołę i wakacje na Krymie. Helena, nazywana Galą, wyrosła na dziewczę tyleż oczytaną, co anemiczną. Wysłano ją więc do luksusowego sanatorium w Szwajcarii, gdzie poznała i pokochała (z wzajemnością) książkowego mola, Eugène’a Grindela.
Rodzicom rozpieszczonego jedynaka, publikującego poezje pod pseudonimem Paul Éluard, nie spodobała się rosyjska muza. On jednak itak zaprosił ją do Paryża i się jej oświadczył. Gdy luba wyrzekła się prawosławia, by móc wziąć ślub w katolickim kościele, w jej ojczyźnie zaszły wielkie zmiany. Car stracił władzę, a rodzina Gali cały majątek. Musieli uciec przed bolszewickim terrorem za granicę. Ona nie miała powodu, by trapić się o przyszłość. Interes teścia, handlarza nieruchomości, prosperował znakomicie. Do końca życia zachowała rosyjski akcent, słabość do ikon, samowarów i prozy Dostojewskiego, lecz komunizm był jej wstrętny. Wiosną 1927 r. odwiedziła Moskwę i Petersburg, upewniając się, że decyzja o emigracji była ze wszech miar właściwa.
Trójkąt paryski
Éluard, który wstydził się ojcowskiego bogactwa, łatwo znalazł wspólny język z rówieśnikami – radykałami, potępiającymi w czambuł kapitalizm, liberalną demokrację oraz „mieszczańską” kulturę. Gala nie chciała być kurą domową. Córkę oddała na wychowanie teściowej i towarzyszyła mężowi w dadaistycznych ekscesach oraz kawiarnianych nasiadówkach. Gdy młodzi poeci i
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.