Francja walczy z kulturową dominacją Anglosasów i próbuje się oprzeć potędze gospodarczej Berlina, ale coraz wyraźniej przegrywa. Widać to nawet w muzeach. Gwiazdami jesienno-zimowego sezonu wystawowego w Paryżu są dwaj artyści brytyjscy, urodzeni w strefie niemieckojęzycznej.
Petit Palais kusi pracami Waltera Sickerta, postimpresjonisty z makabrycznym poczuciem humoru, który obecny renesans popularności zawdzięcza hipotezie, że w wolnych chwilach był Kubą Rozpruwaczem. W Musée Jacquemart- -André można zaś podziwiać monograficzną ekspozycję Johanna Heinricha Füsslego alias Henry’ego Fuselego, ojca chrzestnego symbolizmu.
Piekielne pokusy
Autor „Koszmaru” przyszedł na świat w Zurychu, w 1741 r. Miał w sobie więcej z intelektualisty niż malarza, jednak Zeitgeist, czyli duch czasów, znalazł w nim idealnego wyraziciela. Był niski, lecz posiadał dominującą osobowość. Brylował w oświeconym towarzystwie, ze swadą debatując o sztuce, literaturze i polityce. Nie znosił, by mu przerywano. Sam Goethe był pod wrażeniem temperamentu i erudycji Szwajcara. Füssli cieszył się też sławą poligloty: swobodnie czytał i mówił dziewięcioma językami. Wśród przełożonych przez niego książek była biblia neoklasycyzmu – „Myśli nad naśladownictwem dzieł greckich w malarstwie i rzeźbie” Winckelmanna. Z czasem wyszło na jaw, że sam hołduje zgoła odmiennej estetyce.
Wiek rozumu, paradoksalnie, miał słabość do hazardu i zjawisk irracjonalnych. Furorę robili okultyści, alchemicy i bajarze w typie hrabiego di Cagliostro i markiza de Saint-Germain. Więcej czytelników niż traktaty postulujące ulepszenie świata miały zaś powieści epatujące grozą i erotyzmem, w których duch zdecydowanie górował nad materią. Natchnieni poeci, wierzący, że w przebłysku geniuszu można dotrzeć do absolutu, artyści balansujący na krawędzi szaleństwa, politycy ślepi na konsekwencje swych rewolucyjnych poczynań, nie wzięli się wszak znikąd.
Füssli wpadł w szpony romantyzmu za sprawą literackiej klasyki. Wielbił grecką i germańską mitologię, „Boską komedię” Dantego, dramaty Szekspira i twórczość Miltona (w przyszłości stworzy cykl 47 obrazów, ilustrujących „Raj utracony”). Wypracował oryginalny język malarski, łączący dramatyzm z erotyką i wzniosłość z groteską. Jeśli w sztuce urzeka was feeria barw, idealna kompozycja, realizm, skąpane w słońcu plenery – to trafiliście pod zły adres. U byłego pastora królują zimne kolory, świetlne kontrasty, fantastyka tudzież nienaturalne pozy i gesty. Nazywany „nadwornym malarzem diabła”, nigdy jednak nie odpłynął w artystycznych wizjach tak daleko, jak młodszy o lat 16 William Blake. Temu wizyty składali aniołowie, król Salomon i św. Paweł, a jako czterolatek ponoć ujrzał twarz Boga w oknie pokoju brata.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.