Tak właśnie zrobił Marcin Gugulski, wydając „Moje ulubione książki o Warszawie”, w których napisał o 76 autorach, czasem w kilku zdaniach, czasem w kilkudziesięciu, ale zawsze celnie i smacznie. Było to możliwe po pierwsze dlatego, że sam nie jest literaturoznawcą (przypomnę, że działał w opozycji demokratycznej, był bliskim współpracownikiem Jana Olszewskiego i rzecznikiem prasowym jego rządu, parał się też dziennikarstwem), a jedynie synem legendarnego warszawskiego polonisty, Ireneusza Gugulskiego, dzięki czemu o istotnych dla siebie książkach mówi z pasją, często z miłością, ale nigdy jak zawodowy krytyk – i chwała mu za to, a po drugie, w jedną całość zebrał tu podredagowane nieco noty, które wcześniej poumieszczał na Facebooku, z natury rzeczy lapidarne. Tym samym Facebook choć raz do czegoś sensownego się przydał.
Właściwie nie wiadomo, czy bardziej interesują autora pisarze i ich utwory, skądinąd gęsto cytowane, czy wizerunek Warszawy, który z nich się wyłania.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.