Jest rok 1986. Po gwałtownych zawirowaniach ostatniej dekady – walkach neofaszystowskich Szarych Wilków z Armią Wyzwolenia Robotników, w których zginęło 5 tys. osób – w Turcji panuje pozorny spokój: za rok premier Özal znów wygra wybory, kraj rozwija się dzięki kredytom z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Pamięć o tym, co działo się nie tak dawno temu, wciąż jest jednak żywa w rodzinach tych, którzy wtedy zginęli lub zostali aresztowani – na przykład nastoletniego Cema, który chce zostać pisarzem. Kiedy chłopaka i jego matkę opuszcza ojciec, dawny lewicowy rewolucjonista, to młodzieniec musi wziąć na siebie ciężar wyżywienia rodziny. Zatrudnia się więc przy budowie studni w jednym z podstambulskich miasteczek. Budową kieruje niejaki mistrz Mahmut.
Co wieczór, po ciężkiej, prowadzonej starą, czasochłonną metodą pracy, mężczyzna i chłopak raczą się historiami, wśród których naczelne miejsce zajmują dwa mity: zachodni, o królu Edypie, nieświadomym zabójcy swego ojca, i wschodni, o dwóch wielkich wojownikach – Rostamie i Sohrabie, w którym to ojciec zgładził syna. I chociaż relacja Cema z mistrzem szybko staje się relacją ojca z przybranym synem – Cem wprost stwierdza, że Mahmut jest dla niego ojcem troskliwym, jakiego nigdy nie miał – wszystko zmienia się, gdy do miasteczka przybywa wędrowna trupa teatralna, w której prym wiedzie kobieta o rudych włosach. W starszej odeń o kilkanaście lat damie Cem zakochuje się swoją pierwszą miłością i – nie do końca niesłusznie – zaczyna podejrzewać, że także mistrzowi Mahmutowi rudowłosa piękność nie jest obojętna. A tego znieść młodzieńcza miłość nie może.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.