Spóźniony debiut książkowy Marty Kwaśnickiej potwierdza to, co czytelnicy jej rozproszonych tekstów wyczuwali już dawno: oto objawił się niezwykły talent eseistyczny, talent potężny i subtelny zarazem. Onieśmielająca erudycja pozwalająca autorce swobodnie poruszać się po wielkich przestrzeniach światowej kultury, a zarazem przyciszony głos targanej wątpliwościami młodej kobiety pytającej o swoje miejsce w brutalnym świecie mężczyzn, o sens pisania, dzielenia się swoją wrażliwością i osobnością. O namiętność i jej pomieszanie z życiem duchowym, mistycznym, o acedię wreszcie.
Rzeczywiście eseje Kwaśnickiej, które były ozdobą różnych pokoleniowych inicjatyw („Pressje”, „44/Czterdzieści i Cztery”, „Fronda”) mają urodę i moc tak olśniewającą, że chciałoby się przy ich omówieniu sparafrazować Miłosza i powitać debiut. (...)