Reżyser i mąż kandydatki KO na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej przekonywał na antenie, że jeśli jego małżonka wygra wybory prezydenckie, to nie będzie od nikogo zależna.
– Jak ja ją znam, to w ogóle sobie nie wyobrażam, żeby była od kogokolwiek zależna. Mogę całkowicie zaręczyć, że to kobieta, która nie ma w sobie genów podległości – powiedział Kidawa-Błoński.
Pytany o wpadki i lapsusy językowe swojej żony, odparł: – Ja nie słyszałem, żeby ona się myliła. (…) Co prawda, miała kartkę, na której miała zapisane swoje wystąpienie, i pochylając się często, zaglądając do tej kartki, wygłaszała pewne myśli.
Według Kidawy-Błońskiego jego żona nie boi się wystąpień publicznych i "ubóstwia wchodzić w interakcję z ludźmi". Ocenił, że wystąpienia wygłaszane z kartki nie są niczym złym.
– Ona powiedziała swój program i z szacunku dla swoich wyborców i Polaków posługiwała się zerkaniem czasem w kartkę, no żeby ten program był podany precyzyjnie i żeby nie tu czegoś tam przypadkiem nie poprzekręcać – tłumaczył mąż Kidawy-Błońskiej.
Czytaj też:
Politolog: Kidawa-Błońska zdecydowała się na zaskakujący ruch