Niemiecki "Der Spiegel" pisze w wydaniu online, że Warszawa i Budapeszt ogłosiły się "pogromcami zagrożenia, które same wywołały".
"Mechanizm praworządności to narzędzie lewicowo-liberalnego mainstreamu w Europie, aby wmusić dobrym katolickim Polakom i Węgrom muzułmańskich uchodźców i małżeństwa gejów, tak mówił przede wszystkim Orban. W rzeczywistości nigdy nie chodziło o to, ale o prostą zasadę: kto chce pieniędzy z Brukseli, ten nie może u siebie demontować państwa prawa, chociażby poprzez tworzenie politycznych gremiów, które kontrolują sądy, jak jest w Polsce" – opisuje Jan Puhl.
Dalej jednak dziennikarz zaznacza, że porozumienie to efekt tego, że kraje tzw. starej UE i nowej UE są sobie potrzebne. "Ale to nie jest tak, że
Wskazuje, że Polska i Wegry to ogromny rynek zbytu, "oferują pracowników, którzy są dobrze wyszkoleni i stawiają się przy taśmie produkcyjnej za ułamek tych pieniędzy, jakich żada mechatronik ze Stuttgartu. Nie jest rzadkością, że Budapeszt i Warszawa przekazują pieniądze z Brukseli dalej niemieckim inwestorom, w formie wydatków na infrastrukturę. Dobrobyt UE zawdzięczamy również jej wschodowi".
Czytaj też:
Prof. Paruch: Wygrali wszyscyCzytaj też:
Semka: Dolegliwości kompromisu mogą pojawić się za jakiś czas