"Pierwsze, co zobaczyłem...". Wstrząsające szczegóły tragedii w Dziwnowie

"Pierwsze, co zobaczyłem...". Wstrząsające szczegóły tragedii w Dziwnowie

Dodano: 
Wyciąganie samochodu osobowego, który wpadł do Zalewu Kamieńskiego w Dziwnowie
Wyciąganie samochodu osobowego, który wpadł do Zalewu Kamieńskiego w Dziwnowie Źródło:PAP / Marcin Bielecki
Rodzina nie miała szans na wydostanie się z pojazdu – podkreśla nurek, który brał udział w akcji ratunkowej po tragedii w Dziwnowie.

Zbigniew Jeszka, jeden z nurków, który brał udział w niedzielnej akcji w Dziwnowie opowiedział w rozmowie z "Faktem" o szczególach podejmowanych tego dnia działań. – Dostałem sygnał, gdy byłem w domu. Założyłem skafander i dosłownie w ciągu kilkunastu minut byłem już w wodzie w asyście straży pożarnej. Woda miała 4 stopnie, widoczność to było zaledwie pół metra – powiedział.

Czytaj też:
Tragedia w Dziwnowie. Oto możliwe przyczyny wypadku

"Wtedy zrozumiałem, że już za późno"

Mężczyzna zdradził także co działo się później, kiedy udało się dotrzeć do samochodu. – Obie szyby z przodu były uchylone na kilkanaście centymetrów. Liczyłem na to, że może jeszcze żyją dzięki poduszce powietrznej, ale gdy zobaczyłem, że samochód jest pełen wody, zrozumiałem, że już za późno. Rodzina nie miała szans na wydostanie się z pojazdu. Byli zapięci w pasach i zwisali głowami w dół, a samochód wypełniał się wodą – relacjonował.

Zbigniew Jeszka podkreślił, że pierwsze, co zobaczył, to rączki małego chłopczyka. – Widok tego dzieciaczka w tym foteliku... straszny! Wewnątrz były skłębione ciała, za kierownicą była kobieta – dodał.

Tragedia w Dziwnowie

W niedzielę po godzinie 12 w Dziwnowie auto osobowe wyjechało z ulicy Szosowej, przecinając prostopadłą ulicę Wybrzeże Kościuszkowskie, przyległy do niej parking i wpadło do Zalewu Kamieńskiego.

Na miejsce przybyły policja, straż pożarna, pogotowie ratunkowe i Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Do akcji ratunkowej wezwano także grupę wodno-nurkową z Koszalina. Pracę służbom utrudniało duże zamulenie na dnie, jednak po godzinie 15 pojawiła się informacja, że udało się zlokalizować auto. Znajdowało się 15 metrów pod wodą. Udało je się wydobyć po trzech godzinach.

Początkowe doniesienia mówiły, że samochodem podróżowały trzy osoby. Rzeczywistość okazała się jednak jeszcze gorsza. Po wyłowieniu auta znaleziono w nim cztery osoby. ofiary to dzieci w wieku trzech i siedmiu lat oraz 38-letnia kobieta i 41-letni mężczyzna. Auto miało zachodniopomorskie rejestracje - z powiatu pyrzyckiego.

Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania wypadku wszczęła prokuratura.

Czytaj też:
Zginęła czteroosobowa rodzina. Są informacje o ofiarach tragedii w Dziwnowie

Źródło: Fakt
Czytaj także