W Międzynarodowym Dniu Kobiet Dorota Gawryluk zapytała Jadwigę Emilewicz o to, dlaczego po jesiennej rekonstrukcji rządu tylko jedna kobieta pozostała na czele ministerstwa, tj. Marlena Maląg. Była wicepremier podkreśliła, że polityka rządzi się swoimi sprawami. – Pomysł PiS na rekonstrukcję był taki, aby zwęzić liczbę gabinetów i utrzymać umowy koalicyjne z mniejszymi partnerami – dodała.
"Parytety są pomysłem dehumanizującym kobiety"
Na uwagę dziennikarki, że w Unii Europejskiej odsetek kobiet ministrów wynosi 30 proc., a w Polsce zaledwie 5 proc., Emilewicz doparła, że wiele polskich kobiet zajmuje stanowiska menagerskie i pod tym względem jesteśmy powyżej średniej unijnej jako drugie państwo po Litwie. – Z kolei jeśli chodzi o nierówności płacowe, jesteśmy poniżej europejskiej średniej, wynoszącej niemal 20 proc. U nas to 8 proc. – dodała.
Jednocześnie była wicepremier przyznała, że rzeczywiście rząd jest przykładem "niestatystycznym". – W polskich korporacjach i spółkach jest więcej kobiet, natomiast nie jestem zwolenniczką parytetów – wyznała i w bardzo jasnych słowach powiedziała, co myśli o koncepcji parytetów. – Chcę konkurować kompetencjami i umiejętnościami, a nie tym, czy nosze sukienkę zamiast spodni. Parytety są pomysłem dehumanizującym kobiety – oceniła.
Jawność zarobków receptą na nierówności płacowe?
Wracając do tematu nierówności płacowych pomiędzy kobietami a mężczyznami Jadwiga Emilewicz stwierdziła, iż sposobem na rozwiązanie tego problemu może być jawność zarobków nie tylko w sferze publicznej, ale i prywatnej.
– To jeden z postulatów, jakie zgłosiłam do Nowego Polskiego Ładu. Równość gwarantowana przez konstytucję powinna mieć odzwierciedlenie w zarobkach – wskazała.
Czytaj też:
"To dzień gniewu i walki". Feministki sparaliżowały centrum WarszawyCzytaj też:
"To już prawdziwa plaga!". Rusin oskarża rządzących