Młody Tony Soprano – zdolny, ale leniwy – miał być futbolistą, a nie gangsterem. Co poszło nie tak? „Wszyscy święci New Jersey” przynoszą odpowiedź.
Zaczyna się jak u Neila Gaimana w „Księdze cmentarnej” albo w filmie „Przerażacze” Petera Jacksona: trafiamy na cmentarz, a tam umarli mówią. Ukryci pod kamiennymi płytami wspominają, kim byli i co się z nimi stało. Jednym z nich jest Chris Moltisanti, narrator mocno nietypowy, bo choć mówi do nas zza grobu, to opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce, kiedy był oseskiem. W jednej ze scen zresztą oglądamy małego Chrisa, który zanosi się płaczem na widok wujka Tony’ego. Cóż, widzicie, ten wujek to nie kto inny jak Tony Soprano.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.